Dziwne drogi historii

Nie trudno jest mówić o ludziach w sytuacjach prostych i jednoznacznych. Nie trudno jest oceniać ich postępowanie, gdy wszystkie okoliczności są jasne i czytelne w swych kontekstach. Ba, ale i nietrudno zachować twarz, gdy sytuacja skłania tylko i wyłącznie do tego. Gorzej, gdy tak łatwo zbłądzić, bo nic nie jest do końca wiadome.
Połowa wieku XVII. Polska. Z dzisiejszej perspektywy mogło się jeszcze wydarzyć wszystko. Mogło być tak, że pojazd z tablicą RP napędzany złotą wolnością szlachecką wcale nie pomknie kierowany złym drogowskazem w ślepy zaułek rozbiorów. Mogło być tak, że wybrałby mniej bolesną i wyboistą drogę, gdyby tylko więcej rozsądku miał żądny mocny wrażeń kierowca.
Mogło być… Nie należę do ludzi, którzy lubią takie dywagacje. Historia jest pełna konsekwencji. Nie sposób przewidzieć, co by było gdyby, ale można zastanowić się, czy faktycznie nie było szans na coś innego. Można stawiać sobie pytania, jakie mechanizmy rządziły polityką, że doprowadziły do takiego, a nie innego stanu? A może wcale nie rządziły? A może nie było żadnych mechanizmów, tylko jeden wielki chaos ambicji i niespełnionych idee fixe?
Jeszcze kilka zdań, a wszystko zamieni się w jeden długi ciąg pytań, z natury swej trochę retorycznych.
Wszyscy doskonale orientują się w specyficznej sytuacji politycznej Polski w połowie XVII wieku. I przeważająca większość wyznaje ustalony pogląd – zgubiło nas warcholstwo i zwichnięty sarmatyzm. O takie uogólnienia jest stosunkowo najłatwiej. Powtarza je tłum, więc i uzasadnienie jest niekonieczne.
Jednak wszelkie wielkie reguły maja to do siebie, że roją się od potwierdzających je wyjątków. O nich jednak wygodniej jest nie pamiętać, co nie zmienia faktu, że egzystują w rzeczywistości zwanej historią.
Tak też jest i w przypadku poważnego kryzysu XVII wieku. Oprócz całej armii rozpasanych i zachłystujących się swym szlachectwem i majątkiem pseudo Sarmatów, umiejących jedynie krzyczeć, oprócz wyrafinowanych i bezwzględnych w swych dążeniach i działaniach magnatów istnieli jeszcze ludzie normalni. Trudno mówić wybitni, choć w sytuacji ekstremalnej to co normalne, staje się niesamowite.
Krasińscy. W oparciu o dostępne źródła i dzieła polskiej historiografii XIX i XX wieku chcę pokazać, jak istotną i pozytywną rolę odegrali na scenie życia społeczno-kulturalno-politycznego w czasach panowania Jana Kazimierza Wazy. Koniecznie należy podkreślić, że uwagę swą skupiam na trzech najwybitniejszych przedstawicielach familii – Gabrielu Krasińskim, Janie Kazimierzu Krasińskim i Dobrogoście Krasińskim, którzy przez większą część rządów Jana Kazimierza Wazy byli czynni w życiu publicznym.
Praca składa się z czterech rozdziałów merytorycznych.
W pierwszym z nich rysuję ogólną sytuację polityczną w Europie, ze szczególnym naciskiem na pozycję Polski w tym układzie sił. Jednocześnie nie sposób pominąć całej panoramy życia społecznego, którego wszelkie uwarunkowania miały mniejszy bądź większy wpływ na ogólna sytuację. To doprowadzi do przedstawienia obrazu rzeczywistego sprawowania władzy.
Drugi rozdział to konsekwentnie przedstawione wszelkie sposoby i możliwości stawania się „kimś” w państwie polskim. Konkluzja nasuwa się sama – było ich sporo, nie dziwi więc fakt, że wielu korzystało. W oparciu o przeprowadzone badania łatwo pokusić się o stwierdzenie, że wpływy w Rzeczypospolitej dzieliły między sobą wybrane, potężne rody, a wśród nich Krasińscy.
Kolejny, trzeci rozdział to zaprezentowanie wyników dość szczegółowej analizy tekstów źródłowych, dostarczających bardzo bogatego materiału dotyczącego pozycji przedstawicieli rodu Krasińskich. W oparciu o dostępne materiały udaje mi się obronić hipotezę o dość pozytywnym aspekcie aktywności publicznej reprezentantów rodu Krasińskich. Warto dodać w tym miejscu, że wśród źródeł znajduje się rymowana kronika autorstwa samego Gabriela Krasińskiego. Aby jednak zrównoważyć rodzinny subiektywizm wykorzystałam także źródła bardziej bezstronne.
Czwarty rozdział to swoiste podsumowanie wszelkich dotychczasowych informacji, wniosków, konkluzji. To jednocześnie podjęcie próby odpowiedzi na pytanie dlaczego tak, a nie inaczej zachowywali się Krasińscy? I czy akurat tylko oni mieli tę szansę? Nie sposób było oprzeć się możliwości przeprowadzenia szybkiej analizy faktów i ich następstw, uwzględniając przy tym cały ładunek informacji dostarczonych przez wcześniejsze rozdziały.
Podstawę mojej pracy stanowią przede wszystkim bogate źródła, zarówno z samej epoki jak i późniejsze opracowania polskiej historiografii. Wśród wspomnianych już źródeł z epoki koniecznie trzeba wymienić wierszowana kronikę autorstwa jednego z Krasińskich – Gabriela. „Taniec Rzeczypospolitej” to ciekawa kopalnia wiedzy o epoce, jej charakterze i ludziach ja tworzących, w tym również familii Krasińskich. Niemałe znaczenie miały dla mnie „Pisma polityczne z czasów panowania Jana Kazimierza Wazy” oraz „Sejmy lat 1661-1662” opracowane przez S. Staniszewską – Ochmian, oraz „Lustracja województwa plockiego 1565 – 1789 wydana przez Sucheni-Grabowską i S.M. Szacherską1. Poza tym bardzo pomocnymi były opracowaniea S. Ciary2, G. Lengnicha3, J. Maciszewskiego4, T. Zielińskiej5, E. Jamesa6, T. Wasilewskiego7 Ponadto w pracy swej wykorzystałam materiały biograficzne poświęcone Krasińskim autorstwa W. Dworzaczka i A. Przybosia zawarte w „Polskim Słowniku Biograficznym”, jak również prace A. Kosińskiego8, K. Niesieckiego9 i S. Uruskiego10.
Rozdział I
Międzynarodowa i wewnętrzna sytuacja Rzeczypospolitej w okresie panowania Jana Kazimierza Wazy 1648 – 1668
Okres dwudziestoletniego panowania Jana Kazimierza Wazy przypada na czasy dosyć burzliwe i tragiczne w swych późniejszych skutkach dla Rzeczypospolitej. Sejmy wtłoczone w zabójczą formę jednomyślnego stanowienia uchwał, sparaliżowane sprzecznymi żądaniami województw nie podejmują żadnych konstruktywnych uchwał, czasem na skutek protestu jednego posła, który nie rzadko przemawia w prywatnym interesie swego bogatego protektora.
W Europie początek XVII wieku to okres wielu sprzecznych tendencji takich chociażby jak wzrost procesów refeudalizacji z jednej strony i postępu kapitalizmu z drugiej, nasilenia kontrreformacji katolickiej i protestanckiego fanatyzmu, a zarazem rosnącego niedowiarstwa i irracjonalizmu, rozwoju nauk i jednocześnie sprzecznych prądów w filozofii. Owe sprzeczne tendencje nazywane często kryzysem XVII wieku były konsekwencją procesów postępujących znacznie wcześniej, a w szczególności wzrastającej stale i wciąż aktywności gospodarczej, społecznej i politycznej szlachty europejskiej, która przyczyniła się do rozkładu feudalizmu i rozwoju kapitalizmu.
Poszczególne państwa europejskie przechodziły wewnętrzne przeobrażenia. Ukształtowały się nowe modele państwa nowożytnego. Jednocześnie bardzo szybko krystalizowała się świadomość narodowa, co z kolei prowadziło nieuchronnie do kryzysów etnicznych.
Powracając jeszcze do kwestii silnej władzy królewskiej należy podkreślić, że procesy zmierzające ku temu miały w różnych częściach Europy mniej lub bardziej dramatyczny przebieg i doprowadziły do wykształcenia się formy państwa absolutnego. Polska należała do tych nielicznych krajów, gdzie pomimo usiłowań panujących – absolutyzmu nie udało się wprowadzić.
Zapoczątkowane w Odrodzeniu konflikty europejskie, w których orbicie znajdowała się również Polska, uzyskały obecnie swój ciąg dalszy i nabrały tempa, często zaostrzając się i rozszerzając. I tak konflikt między Francją a Habsburgami oraz po części konflikt w rejonie Bałtyku uległ umiędzynarodowieniu i przejawił się w postaci wojny trzydziestoletniej (l. 1618 – 1648), która doprowadziła do wzrostu znaczenia Szwecji i Francji na arenie międzynarodowej. Nie rozwiązała jednak ta wojna konfliktu o dominium Mars Baltici. W trakcie jej trwania coraz większą rolę zaczęła odgrywać Szwecja, zamierzająca jako jedyna przejąć panowanie nad Bałtykiem. Walki w latach 1626 – 1629 Polski ze Szwecja o ujście Wisły i opanowanie przez Gustawa Adolfa Piławy, głównego portu Prus Książęcych, stanowiły niejako kontynuację wcześniejszych napięć powodowanych prawem Wazów do tronu szwedzkiego.
Stworzyło to określoną sytuację polityczną, która zmusiła Rzeczypospolitą do szukania poparcia państwa zachodnich: dworu cesarskiego, Francji i królestwa Danii. Tymczasem 26 IX 1629 r. zawarto na 6 lat rozejm ze Szwecją, co dawało możliwość uporządkowania spraw wewnętrznych. Szanse te jednak nie zostały wykorzystane, nie powiodły się próby naprawy systemu skarbowego, odrzucono zamysł elekcji vivente rege. Palące były też problemy religijno-wyznaniowe.
Na razie jednak sprawą najważniejszą wydawała się być wojna na wschodzie. Długoletnia, niszczycielska wojna z Moskwą została zakończona 28 V 1634 r. pokojem wieczystym w Polanowie, sankcjonującym przynajmniej na razie granice wschodnie Rzeczypospolitej.
Nieoczekiwanie w 1648 r. w Mereczu na Litwie umierał w nocy z 19 na 20 V Władysław IV Waza. Umierając nie zdawał sobie sprawy, że wraz z jego śmiercią Rzeczpospolita wkracza w okres straszliwych klęsk i upadku. W tydzień bowiem po śmierci królewskiej wojska koronne pod dowództwem hetmana wielkiego Mikołaja Potockiego zostały całkowicie rozbite przez oddziały kozacko-tatarskie pod wodzą Bohdana Chmielnickiego pod Korsuniem. Tak zakończyło się panowanie króla, który chciał uczynić wiele dobrego, wiele zmienić w Rzeczpospolitej na lepsze, zmuszony jednak sytuacją zażegnywał jedynie tymczasowo narastające konflikty.
W wyniku burzliwej elekcji 17 XI 1648r. kolejnym władcą Polski został Jan Kazimierz Waza. Był on synem Zygmunta III i jego drugiej żony Konstancji Habsburżanki11.
Młode lata spędził królewicz w dużej mierze na wyprawach wojennych. W roku 1629 zabrał go król Zygmunt III na wyprawę przeciw Szwedom do Prus. Po elekcji brata Władysława IV wziął udział w zwycięskiej dla Polaków wojnie smoleńskiej. Po jej zakończeniu podążył na wojny z Turcją.
Gdy Polsce groziła wojna ze Szwecją, wyruszył 25 VI 1635 roku z Torunia jako reprezentant swego królewskiego brata do Wiednia na ślub Marii Anny, córki cesarza, z elektem bawarskim Maksymilianem I.
W latach 1638 – 1640 był więziony przez kardynała Richelieu pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Hiszpanii. Gdy został uwolniony po krótkim pobycie w Polsce w maju 1643 udał się do Włoch, gdzie wstąpił do zakonu jezuitów, z którego nieoczekiwanie wystąpił po dwóch latach we wrześniu 1641r.
Położenie Kazimierza zmieniło się zasadniczo, gdy w sierpniu 1647 r. zmarł jedyny syn Władysława IV, siedmioletni królewicz Zygmunt Kazimierz. Stał się tym samym sukcesorem do tronu szwedzkiego i domniemanych następcą schorowanego brata na tronie polskim.
Jak wiemy, zabieganie o tron polski, podjęte jeszcze za życia brata zakończyło się obraniem Kazimierza na króla polskiego. Przed nowym władcą stanęły trudne kwestie do rozwiązania, w tym kozacka. W pierwszych dniach grudnia 1648 r. król za porozumieniem z kanclerzem wielkim koronnym Jerzym Ossolińskim wystosował list do Chmielnickiego, w którym godził się na wszystkie jego warunki i obiecywał przysłanie buławy hetmańskiej. Te niezwykłe ustępstwa uzasadniała grożąca ciągle wojna domowa oraz konfederacja wojskowa podżegana przez nowego księcia siedmiogrodzkiego Jerzego II Rakoczego, który w porozumieniu z księciem Jeremim Wisniowieckim pragnął zdobyć koronę polską dla swego młodszego brata Zygmunta. Obawiano się, że koronację pokrzyżuje najazd siedmiogrodzko-kozacki na Kraków.
Starania króla o pokój z Chmielnickim nie przyniosły oczekiwanego efektu. Pierwsze działania wojenne przeciwko połączonym siłom kozacko-tatarskim podjęto już w marcu 1649r. W lipcu tego roku miało miejsce oblężenie Zbaraża dowodzone osobiście przez Bohdana Chmielnickiego i chana Islam Gireja, a z polskiej strony przez samego Jana Kazimierza. Niestety, starcie to okazało się dla Rzeczpospolitej fatalne w skutkach. 18 VIII 1649 r. podpisano pokój i tym samym przyjęto jego ciężkie i upokarzające warunki dla Polski. Między innymi Kozacy uzyskali wojsko opłacane przez RP w liczbie 40 tys. mołojców, zobowiązanych także do udzielania pomocy zbrojnej chanowi12.
W II 1651 rozpoczęły się walki podjazdowe na Podolu. Rzeczpospolitej zagroziła poważnie koalicja kozacko-tatarska, za którą kryli się wspomagający ją Turcy. Obawiano się też interwencji siedmiogrodzkiej, a nawet szwedzkiej. Sytuacja była tym bardziej niebezpieczna, że również w kraju grupa magnatów i szlachty zawiązała spisek w celu zdetronizowania Jana Kazimierza i osadzenia na tronie Zygmunta Rakoczego. Spisek został jednak wykryty i rozwiązany. W tym czasie toczyła się kampania wojenna przeciw Kozakom i Tatarom. 13 IV 165r. wyruszył na nią z Warszawy Jan Kazimierz.
21 IX 1651 zawarto z Bohdanem Chmielnickim pod Białą Cerkwią nową ugodę, znacznie korzystniejszą dla Polski. Rejestr kozacki zmniejszono do 20 tys., a rejon przebywania rejestrowych ograniczono do królewszczyzn jednego tylko województwa – kijowskiego. Był to raczej rozejm niż traktat pokojowy, przepowiadający następne rozprawy zbrojne.
Jan Kazimierz zmuszony był w tym czasie zająć się nowym konfliktem wewnętrznym, którego głównym inspiratorem był podkanclerzy koronny Hieronim Radziejowski. Konflikt ten wybuchł jeszcze pod Beresteczkiem, gdy król dowiedział się, że podkanclerzy prowadzi potajemna korespondencję z królową, w której oskarża króla o nieumiejętne prowadzenie wojska, a także o zdradę małżeńską z Halszką ze Słuszków Radziejowską13.
W styczniu 1652 roku doszło do walk o sporny pałac między Radziejowskim i jego żoną. W bezpośrednim sąsiedztwie miejsca konfliktu znajdował się wówczas król Jan Kazimierz i jego spodziewająca się dziecka małżonka.
W związku z tym, że było to działanie podjęte w miejscu przebywania króla istniała całkiem realna groźba sądu marszałkowskiego za obrazę majestatu. I tak też się stało – 20 stycznia sąd marszałkowski wydał dekret skazujący podkanclerzego koronnego za napad na pałac, zabicie kilku ludzi i zbrodnie obrazy majestatu na karę śmierci. Radziejowski uciekł do Piotrkowa, gdzie odwołał się do trybunału, który nie uznał dekretu infamii wydanego przez sąd marszałkowski i skazał na infamię Bogusława Słuszkę, brata Halszki, żony Radziejowskiego.
Uwolnienie Radziejowskiego od winy i przywrócenie go do czci przez trybunał koronny było ciosem zadanym królowi i jego stronnikom. W tych okolicznościach sejm obradujący na Zamku Warszawskim zamiast zając się ratyfikacja ugody białocerkiewskiej, rozpatrywał sprawę Radziejowskiego. 9 marca 1652 roku odbyło się ostatnie posiedzenie sejmu, który czas przeznaczony na ustalenie tekstu swych uchwał roztrwonił na jałowych sporach. Przeciwko przedłużeniu obrad zaprotestował poseł Władysław Siciński i tak 11 III zamknięto obrady sejmu bez jakichkolwiek uchwał.
22 VIII 1653 r. król na czele 16 tys. armii ruszył na Ukrainę. W październiku wojska dotarły pod Chocim i tam utknęły na dwa miesiące. Dopiero 20 listopada podjęto rokowania pokojowe. Chan i jego wezyr Sefer Kary Ago szukali zbliżenia z Polakami, gdyż czuli się zagrożeni nowym sojuszem kozacko-moskiewskim. Wkrótce nastąpiło swoiste odwrócenie przymierzy. 17 XII 1653 r. król zawarł porozumienie z chanem, stanowiące powtórzenie ugody zborowskiej, a Moskwa – nasz dotychczasowy sojusznik przeciwko Tatarom – zawarła w Perejesławiu 18 I 1654 traktat z Kozakami, na mocy którego Bohdan Chmielnicki złożył carowi przysięgę na wierność, powtórzoną przez lud i niemal całe wojsko kozackie. Zaraz potem nastąpił wybuch nowej wojny, tym razem z Rosją.
Dwunastego sierpnia 1654 r. Jan Radziwiłł pokonał armię carską na Białorusi, lecz został zmuszony przez przeważającego liczebnie przeciwnika do odwrotu i w efekcie został rozgromiony. Nowa klęska była kapitulacja Smoleńska w dniu 3 X 1654, po czym Rosjanie zatrzymali się na linii Berezyny, która uważali za historyczną granicę ziem ruskich należnych carowi. Sytuacji nie poprawiła ofensywa polska na Ukrainie, gdzie doprowadziła do wielkiego spustoszenia kraju, a nie jego odzyskania14. Jedynie Stefan Czarniecki, oboźny koronny zdobywając szturmem 29 XI Busy nad Dniestrem umożliwił odzyskanie Braciowszczyzny, do której przybyli również nowi sojusznicy Rzeczpospolitej – Tatarzy. Połączona armia polsko-tatarska podjęła ofensywę przeciwko siłom kozacko-rosyjskim staczając 29 I 1655 roku nie rozstrzygniętą bitwę pod Ochmatowem. Wojsko litewskie od lutego do maja oblegało bezskutecznie Mohylów, po czym wycofało się za Berezynę, oczekując bezczynnie na nową, letnią ofensywę moskiewską.
W krytycznym roku 1655 król Jan Kazimierz odsunął się od polityki i odstąpił od osobistego prowadzenia wojny, być może zniechęcony coraz powszechniejszymi poszukiwaniami nowego kandydata do korony. Zastanawiano się nad Krzysztofem Opalińskim, lub elektorem brandenburskim Fryderykiem Wilhelmem.
W czasie, gdy ważyły się losy wojny z Rosją już od pierwszych miesięcy 1655 r. dwór królewski bawił się beztrosko w zapusty. Korespondent Aleksandra Koniecpolskiego donosił 7 II 1655 swemu panu „co się teraz dzieje w Warszawie podczas teraźniejszych czasów bachusowych, wesoło wszystko, bo o wojnach nie myślą, tylko o maszkarach i tańcach i bankietach”15. Król urządzał zabawy i bankiety podejmując u siebie senatorów i innych gości. Były to jednak ostatnie beztroskie zapusty przed „potopem”, w niezniszczonych jeszcze rezydencjach królewskich w Warszawie.
Wybuch wojny szwedzkiej zaskoczył dwór i społeczeństwo. Król, do ostatnich chwil nieustępliwy wobec szwedzkich żądań zrzeczenia się pretensji do korony szwedzkiej i praw do Inflant szwedzkich nie spodziewał się tak szybkiego najazdu szwedzkiego. Tymczasem szwedzki marszałek polny Arvid Wittenberg przekroczył granicę Polski na czele 14 tys. armii 21 VIII 1655 i już cztery dni później przyjął pod Ujściem haniebna kapitulację od zebranej tam szlachty, na czele której stali wojewodowie : poznański – Krzysztof Opaliński i kaliski – Andrzej Gudziński16. Zaraz potem wojewodowie ruszyli do Poznania, by skłonić mieszczaństwo do kapitulacji. Te pospieszne kapitulacje nie były powodowane względami wojskowymi, gdyż przepraw przez Noteć pod ujściem mogły bronić nawet niewielkie siły. Wskazuje to na powzięty wcześniej zamiar poddania się Szwedom. Jednoczesne poddanie się na drugim końcu Rzeczpospolitej w Kiejdanach 18 VIII Janusza i Bogusława Radziwiłłów Szwedom nie było dziełem przypadku, lecz realizacją zawartego wcześniej porozumienia.
Kampanię przeciw Szwedom król prowadził dość nieudolnie Jedyną niepomyślną Szwedom bitwę wygrał 16 IX 1655 pod Żarnowcem. Zbyt późno jednak to nastąpiło, gdyż armia szwedzka był już wzmocniona przez króla Karola Gustawa, który parę dni wcześniej (8 IX) zajął Warszawę.
Spod Żarnowca wycofał się Jan Kazimierz do Krakowa, który opuścił 25 września. Obronę miasta powierzył Stefanowi Czarnieckiemu, który skapitulował dopiero 19 października.
Król porzucił zdolną jeszcze do walki dywizję wojska koronnego hetmana Lanckorońskiego, a następnie odjechał 29 lub 30 IX do Nowego Sącza i Czorsztyna nad granicą węgierską. Osamotnione dywizje Lanckorońskiego 3 października zostały zaatakowane osobiście przez Karola Gustawa i zostały po zaciętym boju rozbite i zmuszone do odwrotu. Pokonani żołnierze wypowiedzieli posłuszeństwo swemu hetmanowi i przyjęli szwedzką protekcję. Po poddaniu się wojska koronnego i szlachty województw małopolskich, a także bełskiej, ruskiej, mazowieckiej i podlaskiej – pod władzą Jana Kazimierza pozostawały spośród miast wojewódzkich tylko Lwów, spod którego 7 X odeszli Kozacy oraz Kamieniec Podolski. Król opuścił kraj po 12 X 1655 r. i udał się na Górny Śląsk do Głogówka. Przebywała już tam królowa Ludwika Maria.
Wkrótce po tych haniebnych zdradach i niepowodzeniach zaczęły napływać do Głogówka pomyślniejsze informacje. W Polsce wybuchały bunty przeciwko łupiącym bezlitośnie kraj Szwedom. Nie bez znaczenia dla poprawy ogólnych nastrojów była bohaterska obrona Jasnej Góry w listopadzie 1655 roku, którą dowodził ksiądz Kordecki, zmuszając Szwedów do odstąpienia Czestochowy 25 XII.
Ogromne znaczenie przypisuje się nadejściu z pomocą jedynego wówczas sojusznika Polski – chana Mahmet Gireja, który 10 XI pokonał Kozaków w pobliżu Tarnopola. Ruch powstańczy powoli się rozrastał, Jerzy Lubomirski otwarcie już wezwał do prowadzenia walki ze Szwedami a 21 grudnia zawiązała się w Nowym Sączu konfederacja w obronie króla.
Wydarzenia te umożliwiły Janowi Kazimierzowi powrót do kraju i kontynuowanie walki ze Szwedami. Ofensywa szwedzka załamała się 20 III 1656 r. pod Jarosławiem, skąd król szwedzki nakazał odwrót. Nowo mianowany hetman wielki litewski Paweł Sapiecha pokonał 12 III oddziały Bogusława Radziwiłła pod Janowem, a z Krymu nadciągnęły posiłki tatarskie. Nawet car Aleksy Michajłowicz okazał się skłonny do prowadzenia rokowań pokojowych.
Z pól bitewnych dochodziły coraz pomyślniejsze wiadomości. Pierwsze próby odbicia Warszawy podjęto ok. 6-7 czerwca, a kapitulacje podpisano 1 lipca. Jan Kazimierz odzyskał swe stołeczne rezydencje niemal całkowicie spustoszone. Pałace królewskie rabowano na rozkaz Karola Gustawa niemal natychmiast po zajęciu miasta przez Szwedów. Już 17 września 1655 pisał szwedzki sekretarz stanu Biörenklan z Warszawy do swego króla „wybrałem najlepsze książki do biblioteki Waszej Królewskiej Mości, Ujazdowskie poleciłem spakować”17.
Poza biblioteką królewską, tzn. zamkową i ujazdowską, zmieniając królewicza Karola Ferdynanda, król szwedzki zagarnął również archiwa państwowe i królewskie, do dziś częściowo znajdujące się w Szwecji, a także 33 arrasy oraz część galerii malarstwa. Król Jan Kazimierz na wieść o tym zwrócił się do Karola Gustawa o oszczędzenie jego warszawskich rezydencji. Król szwedzki zapewnił w odpowiedzi, że pałace nie będą dalej niszczone i rabowane, jednak nie dotrzymał obietnicy, gdyż Szwedzi zrywali nawet marmurowe posadzki, wywozili okna i szyby. Rozebrana nawet został galeria ogrodowa zbudowana z 32 kolumn, w Zamku zeskrobywano wręcz złoto z ram i ozdobnych listew, a następnie „wypalili skrobki, z czego najwięcej 3 lub 4 dukaty zyskali, a zrobili szkody na przeszło 30 000 franków” – donosił 27 X 1655 Des Noyers, sekretarz królowej, z Głogówka18.
U schyłku 1656 roku przeważająca część ziem RP była już wolna od Szwedów i Brandenburczyków. Obie walczące strony szukały gwałtownie ważnych sprzymierzeńców. Rzeczpospolita zawarła 3 XI 1656 r. w Niemieży pod Wilnem traktat przymierza z Rosją przewidujący wybór na tron polski za życia Jana Kazimierza jednego z synów cara Aleksego Michajłowicza, a 1 XII podpisała Polska układ o sojuszu z Cesarstwem, przewidujący przekazanie 4 tys. żołnierzy habsburskich na żołd polski i pomoc dyplomatyczną w pertraktacjach z Danią o sojusz przeciw Szwecji.
Szwedzi natomiast zawarli 6 grudnia 1656 r. w Radnot w Siedmiogrodzie traktat z Jerzym II Rakoczym, przewidujący rozbiór Rzeczpospolitej między Szwecję, Brandenburgię, Siedmiogród, Kozaków i księcia Bogusława Radziwiłła. W obliczu tej dość groźnej sytuacji, Jan Kazimierz przebywający w Gdańsku pospieszył czym prędzej w głąb kraju. Podjęto dalsze kroki zbrojne, które zakończyły się zwycięsko.
W tej sytuacji podjęte zostały rokowania pokojowe ze Szwecją, zakończone podpisaniem traktatu pokojowego w Oliwie, utrzymującego stan sprzed wojny. Odtąd dwór królewski traktował stale Szwecję jako swego potencjalnego sojusznika nie tylko przeciw wrogom zewnętrznym, ale również przeciw Jerzemu Lubomirskiemu i konfederatom wojskowym.
Teraz Jan Kazimierz mógł poświęcić wzmożona uwagę wojnie z Moskwa wznowionej w 1659 roku, a zakończonej 3 XI 1660 r. kapitulacją armii rosyjskiej.
Już od 1658 roku coraz większą uwagę Jan Kazimierz poświęcał sprawom wewnętrznym, zwłaszcza w czasie obrad dwóch sejmów w l. 1658 i 1659. Na pierwszym z nich zgodził się na wygnanie arian z Polski, równocześnie jednak podjął prace nad reformą systemu sejmowania, kontynuowane na sejmie 1659 r. Oba te sejmy upamiętniły się aktem świadczącym, że duch tolerancji narodowej i wyznaniowej nie wygasł jeszcze całkowicie w Rzeczpospolitej. Sam król był raczej tolerancyjny. Jednocześnie dążył do rozwiązania kwestii kozackiej. Efektem tych zamierzeń była zawarta 16 XI 1658 roku tzw. „unia hadziacka”, stawiająca naród ruski na równym poziomie z polskim i litewskim. Dawała ona szereg praw i przywilejów prawosławnym. Ugoda ta nie przetrwała jednak nawet pół roku, gdyż po kolejnych zmianach przywódców naród ruski znów przyjął protektorat carski.
Kolejne królewskie projekty reformy państwa były odrzucane przez szlachtę i magnaterię. Król, zniechęcony porzucił te zamiary i ulegając żonie zajął się forsowaniem za wszelką cenę elekcji vivente rege księcia francuskiego Henryka Juliusza d’ Enghieu, męża siostrzenicy królowej Ludwiki Marii. W tej kwestii nie uzyskał jednak poparcia sejmu.
Nowym ciosem dla dworu było zawiązanie w połowie VI 1661 roku przez zgromadzone na Wołyniu wojska koronne konfederacji i wypowiedzenie tym samym posłuszeństwa królowi i hetmanom. W literaturze historycznej określano ją mianem Związku Świętego (Nexus Sacer). Sami twórcy Związku nie używali formalnie żadnej nazwy19. Jego inspiratorem i cichym poplecznikiem był Lubomirski, hetman polny koronny. Konfederaci wojskowi upominali się nie tylko o olbrzymi wielomilionowy zaległy żołd, lecz także o całość dawnych wolności. Obok pieniędzy sporna była także kwestia amnestii dla związkowców. Wojsko żądało odpowiedniej asekuracji od rady senatu. Atakowano szczególnie podskarbiego koronnego Jana Kazimierza Krasińskiego, który, jak pisał Tyszkiewicz „w chorobę wpadł przed ustawicznymi hałasami […]wiem, że by nie żył w takich tu był obrotach, po kilka nocy wartę przydali do niego wojskowi”20.
Wojsko szukało odpowiedzialnych za stan materialny armii. Winnych widziało w pierwszym rzędzie we dworze, najwyższych urzędnikach, aparacie skarbowym, wreszcie w ludziach, którzy drogą kradzieży bogacą się kosztem wojska. Jan Kazimierz Krasiński, będąc podskarbim wypełniając swe obowiązki na miarę swych możliwości naraził się mocno żołnierzom m.in. wtedy, gdy wydał szereg asygnacji kierujących niektóre jednostki do odbierania pieniędzy w województwach, gdy znaczną większość z nich zrealizowano dopiero w następnych latach21.
Bardzo ostro krytykowano całą administrację skarbową. Twierdzono, że jest ona pogrążona w totalnym bałaganie i chaosie, masowe miały być fałszerstwa i jawnie niesprawiedliwe traktowanie wojska. Podatki przeznaczane na potrzeby armii docierały rzekomo do żołnierzy zaledwie w trzeciej części. Znaczne sumy uchwalone w poprzednich latach w ogóle nie dotarły do skarbu państwowego, nie rozliczyło się z nich wielu poborców. Winą za taki stan rzeczy obciążano podskarbich, Bogusława Leszczyńskiego i J.K. Krasińskiego, który „[…]jako sam siebie, tak i wielu pisarzów bogaci!” Domagano się, aby sejm wsparty deputatami wojska dokonał rzetelnej kalkulacji skarbu i rozliczył podskarbiego, postulowano także postawienie go przed sądem22.
Konfederaci spisali specjalny traktat, który polecał spisanie dóbr dziedzicznych należących do komisarzy oraz podskarbiego koronnego i Boratyniego – ich żądanie zostało na razie wstrzymane23.
Te kolejne kroki świadczą jak bardzo niechętni i podejrzliwi byli konfederacji w stosunku do zarządzających finansami, a tym samym do podskarbiego. Gdy zabrakło pieniędzy dla 25 chorągwi, a potrzebną sumę wyłożył podskarbi Krasiński „wszyscy się zadziwili takiej ochocie JM”24. Wywołało to kolejne złośliwości i podejrzenia, co do pochodzenia tych pieniędzy.
Konfederację wojskową zawiązało także 10 IX wojsko litewskie. Odtąd plany dworu w wojsku koronnym popierał jedynie wojewoda ruski Stefan Czarniecki, którego dywizja utworzyła opowiadający się po stronie króla Związek Pobożny. Mimo to, wszystkie plany polityczne dworu uległy zawieszeniu.
Aby pozyskać sobie przynajmniej wojska litewskie, jesienią 1661 r. podjął Jan Kazimierz wyprawę wojenną na Litwę przeciw Moskwie w towarzystwie Stefana Czarnieckiego. Współpraca konfederatów ze stronnictwem dworskim była jednak krótkotrwała.
Związek Święcony został rozwiązany 3 VII 1663, a 20 VII ukończono wypłatę pieniędzy, a w kilka dni później we Lwowie odbyło się uroczyste pojednanie Jerzego Lubomirskiego, Jana Leszczyńskiego i najbliższych współpracowników oraz stronników króla.
Pojednanie nabrało jednak wymiaru tylko symbolicznego – nie trwało bowiem zbyt długo, gdyż w maju 1665 roku doszło do rokoszu przeciwko Janowi Kazimierzowi, na czele którego stanął właśnie Lubomirski i Grzymułtowski. Proponowali oni przeprowadzenie elekcji w osobie kandydata elektora, księcia palatyna Filipa Wilhema Neuburga25.
Chcąc jak najszybciej rozprawić się z rokoszanami Jan Kazimierz dokonał ryzykownego uderzenia 13 VII 1665 pod Mątwami, niestety zakończyło się ono krwawą klęską dworu królewskiego. Rokosz nie przyniósł żadnej ze stron wyraźnego sukcesu i został zakończony traktatem, w którym król zrezygnował z przeprowadzenia elekcji, a Lubomirski uroczyście przeprosił króla, który nieoczekiwanie wkrótce potem zmarł niedługo po śmierci królowej Ludwiki Marii. To właśnie po jej śmierci Jan Kazimierz stracił zainteresowanie do polityki i bardziej zajął się swoimi osobistymi sprawami.
Tymczasem zaszły poważne zmiany w polityce francuskiej. Król Ludwik XIV wysunął kandydaturę Filipa Wilhelma Neuburga na króla Polski, żądając jednocześnie od Jana Kazimierza abdykacji. Większe znaczenie niż naciski Francji miała na podjęcie decyzji o abdykacji postawa szlachty polskiej, która trwała nadal w rokoszu. Jej bunt przeciwko królowi nie wygasł, brakowało tylko przywódców.
Ostatni sejm za panowania Jana Kazimierza zwołany został na 24 stycznia 1668 r., nie podjęto na nim jednak żadnej uchwały. Król utwierdzony w słuszności swej decyzji zrezygnował z tronu polskiego. Sejm abdykacyjny odbył się 27 VIII 1668 r. I tak zakończyło się burzliwe panowanie ostatniego z Wazów. Jan Kazimierz zmarł w opactwie Nevers we Francji 16 XII 1672 roku i tam spoczywał u jezuitów do 1675 r., kiedy jego zwłoki przewieziono na Wawel.26
Rzeczpospolita już w okresie panowanie Władysława IV weszła w okres szybko pogłębiającego się kryzysu gospodarczego, który znalazł wyraz w regresie gospodarki folwarcznej, a nawet w wyludnieniu się wsi i w zastoju gospodarczym w miastach. Towarzyszył temu głęboki kryzys ustrojowy Rzeczpospolitej, coraz szybciej postępujący proces słabnięcia władzy centralnej i rozpadanie się jej na części składowe, województwa, ziemie i powiaty, w których decydujący glos mieli magnaci. Polska od połowy XVII wieku stawała się coraz bardziej państwem oligarchii magnackiej.
Za panowania Jana Kazimierza Rzeczpospolita Obojga Narodów, mimo poważnych strat terytorialnych na rzecz Brandenburgii, wyszła z potopu jako państwo raczej zwycięskie niż pokonane, chociaż stwierdzenie to może być problematyczne. Król przykładał duże znaczenie do doboru odpowiedniej kadry średnich dowódców, zwłaszcza piechoty i artylerii, wyszkolonych w gwardii królewskiej. Jan Kazimierz stale popierał ich dążenie do przebudowy wojska w nowoczesną armię, doceniając znaczenie wprowadzania nowych, sprawdzonych na Zachodzie szyków bojowych i konieczność stałego wzmacniania siły ogniowej armii. Ta przebudowa zaowocowała najpierw pod Beresteczkiem, a następnie zmieniła stosunek sił polskich do rosyjskich. Po klęskach lat 1654 i 1656 przyszły wielkie zwycięstwa lat 1660 – 1664.
Traktat oliwski z 1660 kończący wojnę szwedzką, potwierdzi status quo nad Bałtykiem, gdyż zrzeczenie się praw do Inflant szwedzkich było tylko formalnym stwierdzeniem dawno zaistniałego stanu rzeczy. Osłabienie pozycji Polski nad Bałtykiem było wynikiem utraty zwierzchnictwa nad Prusami Książęcymi. Rozejm w Andruszowie zawarty w 1667 roku z Rosją oznaczał załamanie się polskiej ekspansji w kierunku wschodnim, był jednak sukcesem w porównaniu z zawartym w 1656 r. traktatem w Niemieży pod Wilnem, pozostawiającym większość ziem litewskich w ręku Rosji i oznaczał ustalenie się w stosunkach z sąsiadem wschodnim względnej równowagi sił. Tendencja do wzrastania przewagi Rosji zaznaczyła się dopiero kilkadziesiąt lat po abdykacji Jana Kazimierza.
Rozdział II
Krasińskich drogi na szczyt
Nie ma jednej i najlepszej recepty na sukces. Każdy dochodzi do niego sam. Często obiera pionierską ścieżkę, lecz jeszcze częściej idzie śladem swych poprzedników. Podobnie jest z karierą polityczną. Tu również obiera się różne drogi wspinaczki po kolejnych szczeblach i uzyskiwania poszczególnych urzędów i nominacji. Bez względu na czas i miejsce akcji.
Od zawsze piastowanie urzędów państwowych świadczyło o prestiżu i statusie. Podobnie i w siedemnastowiecznej Polsce. W tym okresie, kiedy istotne stanowiska i funkcje najczęściej obejmowali przedstawiciele rodów szlacheckich o sile danego nazwiska świadczył przede wszystkim fakt, ilu jego reprezentantów zasiadało na ważnych i bardzo ważnych stanowiskach. Wg danych wynikających z badań S. Ciary w pracy „Senatorowie i dygnitarze koronni w drugiej poł. XVII w.” w latach 1648–1696 na stanowiskach senatorskich i dygnitarskich przeciętnie ród był reprezentowany przez jednego, bądź dwóch przedstawicieli. W ogólnej liczbie branych pod uwagę rodów i familii aż – a może tylko 59 z nich (około 1/3 wszystkich badanych) miało przynajmniej po dwóch reprezentantów, a 31 rodów po trzech i więcej. W grupie tej najliczniej byli reprezentowani w senacie i na stanowiskach dygnitarskich Potoccy – aż 11 z nich piastowało ważne urzędy państwowe. Ród Leszczyńskich mógł poszczycić się 9 przedstawicielami w służbie Rzeczypospolitej. Rodziny Denhoffów, Lubomirskich, Opalińskich miały po ośmiu przedstawicieli wśród senatorów i innych dygnitarzy; Koniecpolscy – 7 osób, a Działyńscy, Zamoyscy i Grudzińscy 6, natomiast Krasińscy i Przyjemscy mogli pochwalić się liczbą pięciu ważnych dla państwa osób.27
Dużej częstotliwości zasiadania reprezentantów danego rodu w senacie i sprawowaniu dygnitarii sprzyjały jego tradycje senatorskie. Nie był to jednak czynnik jedyny, o czym świadczy liczny udział w senacie przedstawicieli rodów, które stosunkowo późno (przełom XVI i XVII w.) osiągnęły większe znaczenie na arenie życia publicznego: Daniłłowiczów, Krasińskich, Lubomirskich, Potockich i Zamoyskich. Wymienione rody wyparły w znacznej mierze na podrzędniejsze stanowiska w senacie „starożytne” już niemal domy Firlejów, Ostrorogów, Tarnowskich, i Zebrzydowskich28.
Kwestia obsadzania stanowisk senatorskich nie była do końca jasna i jednoznaczna. Podniesiony postulat powierzania urzędów senatorskich „powagą zasług, wieku i zdolności znamienitych”29 był zbyt ogólnikowo sformułowany, aby można go było stosować w praktyce. Toteż zdarzały się różne przypadki, np. wojewoda sandomierski Władysław Dominik Ostrogski-Zasławski, jeden z regimentarzy uchodził, jak pisał Kubala, „nie tylko za największego, ale zarazem za najgłupszego magnata w Rzeczypospolitej, a ile razy coś niedorzecznego uczynił, samo niedołęstwo go usprawiedliwiało”30.
Przy podejmowaniu decyzji nominacyjnych brane były jednak pod uwagę w pewnym zakresie kwalifikacje, oraz cechy – można by rzec psychofizyczne kandydata. Przykładem może być sprawa buławy polnej po odebraniu jej Jerzemu Lubomirskiemu. Królowa rozważając wady i zalety alternatywnych kandydatów na hetmana polnego: Czarnieckiego i Sobieskiego, tak oceniała tego drugiego: „jest mniej interesowny [od Czarnieckiego – s.c.], a mniej czynny, za to dumniejszy i trudniejszy do kierowania sobą”31. Porównanie wypadało zatem na korzyść wojewody ruskiego. Z drugiej jednak strony zdawała sobie królowa sprawę z faktu, że odwaga i popularność wśród żołnierzy predysponowały również chorążego koronnego na urząd hetmana polnego.
W badanym przez nas okresie pojawiały się sporadycznie tendencje do częściowego przynajmniej sformalizowania kryteriów polityki nominacyjnej. Wyrazem tych dążeń była m.in. instrukcja sejmiku proszowickiego z 22 I 1670 r., która w punkcie 25 domagała się: „którykolwiek by in futurum et a publicatione novae legis syn szlachecki wojny lubo polskiem, lubo cudzoziemskiem trybem namniej nie służył przez dwa lata, ten nie ma być capax żadnych godności w RP”32.
Można się domyślać także, że oprócz spełnienia warunku służby wojskowej przed kandydatami na dygnitarskie krzesła i wszelkie inne ważne urzędy stawiano jeszcze inne wymagania, m.in. wykształcenie. Podejmując zatem próbę ustalenia wpływu wykształcenia na przebieg kariery zbadano odsetek ludzi wykształconych w dwóch „skrajnych” grupach badanej zbiorowości: kasztelanów (bez krakowskich) i na przeciwnym biegunie – ministrów. Stwierdzono, że przynajmniej 27 ministrów świeckich, czyli 65,8% tej grupy liczącej 41 osób, uzyskało poważniejsze
wykształcenie w kolegium, gimnazjum bądź na uniwersytecie. Interesujący nas Jan Kazimierz Krasiński, podskarbi wielki koronny studiował na uniwersytecie w Bazylei. Dla kasztelanów wskaźnik wykształcenia wynosił zaledwie 29 % (33 ze 113 kasztelanów), przy czym był znacznie niższy dla kasztelanów nowej kreacji (11 z 49 kasztelanów, czyli 22,4%) niż dla kasztelanów pochodzących z rodów o starszych tradycjach senatorsko-dygnitarskich (22 z 64 kasztelanów, czyli 34,5%).
Przedstawione wyżej wskaźniki prowadziłyby do wniosku, że zdobycie solidniejszego wykształcenia ułatwiało znacznie postęp kariery, ale dość wysoki koszt zapewnienia tego wykształcenia był łatwiejszy do zniesienia dla rodów potężnych i majętnych. Zdobycie wykształcenia stanowiło jeden z poważniejszych etapów w przygotowaniach do kariery politycznej. Nie wszyscy mogli sobie jednak pozwolić na wykształcenie swych dzieci. Jeśli w rodzinie było kilku synów, starano się przynajmniej jednemu z nich umożliwić karierę duchownego, pozwalającą na użytkowanie beneficjów kościelnych. Przynajmniej jedną córkę, jeśli ich było w średniowiecznej rodzinie kilka – starano się umieścić w klasztorze. W Polsce XVI i XVII wieku, a zwłaszcza w XVIII brakowało instytucji, która mogłaby wchłonąć znaczne nadwyżki młodzieży szlacheckiej będącej, mówiąc brzydko – bez przydziału. Rosły więc w ten sposób szeregi szlachty ekonomicznie słabej, na dodatek niewykształconej, władającej tylko częścią jednej wsi oraz szlachty bezrolnej, która przymuszana koniecznością szła na służbę do możnych, popadając w coraz głębszą zależność33
Cześnikostwo, podstolstwo lub sęstwo stanowiło pierwszy szczebel we wspinaczce po drabinie curus honorum. Prawie połowa osób rozpoczynających karierę od urzędów ziemskich osiągała (przynajmniej za panowania jednego króla, tego, który wprowadził danego urzędnika ziemskiego do grona dygnitarsko-senatorskiego) jedynie krzesła kasztelańskie. Starostwo grodowe było dobrym punktem rozpoczęcia drogi do ministeriów – blisko 30% ministrów wywodziło się spośród starostów grodowych; urzędów wojewodzińskich, dygnitarii i najrzadziej – kasztelanii. Rozpoczęcie kariery od następnych w kolejności dygnitarii (dotyczyło to 15,5%) umożliwiało ponad 1/3 osób z tej grupy dotarcie do krzeseł wojewodzińskich. Niemal tyleż samo osób nie wychodziło poza grono dygnitarzy (prawie 20%). Stosunkowo liczne kariery zapoczątkowane dygnitariami kończyły się uzyskaniem stanowisk ministerialnych.
Kariery rozpoczęte od kasztelanii większych (12,4%) w ponad połowie przypadków prowadziły do urzędów wojewodzińskich (w czasach saskich było to rzadkością). Niemal 45% osób z tej grupy poprzestawało jednak tylko na kasztelaniach. Rozpoczęcie kariery od kasztelanii drążkowej jedynie Stanisławowi Lanckorońskiemu i Janowi Kazimierzowi Krasińskiemu umożliwiło awans do grona ministrów (hetman polny, podskarbi wielki koronny); pozostali kasztelanowie drążkowi zasilali jedynie szeregi kasztelanów większych i wojewodów. Osoby rozpoczynające kariery od urzędów wojewodzińskich nie wychodziły z tego kręgu senatorów.
Tak więc można stwierdzić, że najbardziej efektywnym początkiem kariery było uzyskanie starostwa grodowego. Spośród osób rozpoczynających awanse właśnie od starostwa grodowego ponad 50% osiągnęło stanowiska wojewodów i ministrów. Zjawisko to wiązało się z opanowaniem większości starostw grodowych przez grupę senatorsko-dygnitarską34.
Wspomniani już senatorowie i dygnitarze pierwszego pokolenia rozpoczynali swe kariery najczęściej od służby wojskowej i pracy w kancelariach koronnych i skarbowych; dalej – od pełnienia urzędów ziemskich i funkcji starostów grodowych. Urzędnikami ziemskimi i starostami grodowymi bywali często członkowie rodów potężniejszych, o dłuższych tradycjach zasiadania w senacie, liczniej reprezentowani w gronie senatorsko-dygnitarskim. Przedstawiciele tych rodów częściej niż pozostali zaczynali swe kariery od dygnitarii i województw. Dochodzili też do wyższych stanowisk w hierarchii urzędniczej. Jednym z nich było stanowisko podskarbiego wielkiego koronnego. Urząd ten aż do abdykacji Jana Kazimierza obejmowali przedstawiciele rodów o ugruntowanej przynależności do sfery senatorsko-dygnitarskiej. Bogusław Leszczyński (jako marszałek sejmu obradującego na przełomie 1649 i 1659 r. mając obiecane podskarbiostwo łagodził opozycje przeciwko ratyfikacji ugody zborowskiej)35, Jan Kazimierz Krasiński, a po jego rezygnacji Jan Andrzej Morsztyn.
Nie jest tajemnicą, że piastowanie wysokich stanowisk państwowych i urzędniczych wiązało się z korzyściami natury materialnej. Ziemia nadawane urzędnikom, zwane królewszczyznami przynosiły nierzadko zupełnie przyzwoite dochody. A dochody nie dość, że poprawiały sytuację materialna rodu, to jeszcze umacniały w swoisty sposób jego pozycję. I tak województwo sieradzkie pod względem liczby i dochodowości królewszczyzn (1954 złp) należało
do czołówki w prowincji wielkopolskiej. Jednym spośród dygnitarskich tenitariuszy królewszczyzn właśnie tego województwa był Jan Kazimierz Krasiński. Inne województwo – płockie plasowało się u dołu taryfy kwarty wpłacając zaledwie 1879 złp. Na jego terenie znajdowała się tylko jedna bogatsza królewszczyzna – starostwo grodowe płockie, oszacowane na 1044 złp, tzn. 56% kwarty ze wszystkich posiadłości województwa. Większość królewszczyzn ziemi płockiej skupili w swym ręku Krasińscy, co było zjawiskiem bez precedensu w Koronie, zarówno w drugim półwieczu XVII wieku, jak i w czasach saskich. W szczególności dotyczy to starostwa płockiego, które Ludwik Krasiński, kasztelan ciechanowski scedował na podstawie konsensów z lat 1638 i 1643 synowi Wojciechowi (Olbrachtowi), kasztelanowi ciechanowskiemu, a od 1663 już wojewodzie mazowieckiemu.
Był on starostą płockim niemal pół wieku, aż do bezpotomnej śmierci w 1691 r. (dwukrotnie otrzymał konsensy na arendę starostwa w 1662 i 16670 r.). Jego następcą na starostwie płockim został niejaki Wojciech Bogusławski, nie-senator36. Wojciech (Olbracht) Krasiński dzierżył też Bielsk z Cechanowem i Troszynem, posiadłości wydzielone ze starostwa płockiego w 1646 r., na które uzyskał wówczas ius communicativum na rzecz żony Zuzanny z Koniecpolskich, kasztelanki chełmskiej37. Jego brat Dominik, który doszedł w senacie do drążkowego krzesła kasztelana ciechanowskiego (zm. 1713 r.) uzyskał w 1650 r., w wyniku cesji matki Agnieszki z Kryskich, niewielką (148 złp. Kwarty) dzierżawę Dzierzążnia wydzieloną także ze starostwa płockiego38. Trzeci przedstawiciel rodu Krasińskich, Jan Bonawentura (Dobrogost), referendarz koronny, a następnie wojewoda płocki, był posesorem Białej i Maszewa w wyniku cesji pułkownika Franciszka Andrault de Buy w 1663 roku. Na Białej oraz na innych królewszczyznach miał on zabezpieczoną sumę 30 tys. złp. wypożyczoną skarbowi Rzeczypospolitej39. W sumie wymienieni wyżej czterej senatorowie wielcy i dygnitarze koronni posiadali królewszczyzny opłacające 91 % wymiaru kwarty z województwa płockiego.
Oprócz wspomnianych już dochodowych województw sieradzkiego i po części płockiego starostwem wyróżniającym się w województwie mazowieckim pod względem dochodowości było także łomżyńskie, oszacowane na 3.020 złp. kwarty. Gdy Radziejowski został skazany na banicję, Łomża przypadła wojewodzie płockiemu Janowi Kazimierzowi Krasińskiemu (1652), który w 1660 i 1661 r. uzyskawszy w ciągu trzech tygodni aż trzy konsensy królewskie scedował je na syna Jana Dobrogosta.
Jak widać na przebieg karier rodów oprócz sprawowania urzędów senatorskich miało duży wpływ posiadanie licznych i intratnych królewszczyzn w budowaniu i utrzymywaniu potęgi rodu. Tak właśnie Lubomirscy od 1581 do 1629 roku umocnili swoją pozycje i zwiększyli swój stan posiadania. Lubomirski budował swa fortunę na nadaniach królewskich, dzierżawił ponadto obszary górskie. Urządzał również łupieżcze wyprawy na dobra magnata węgierskiego Horwatka. Czerpał również dochody z zup solnych40.Innym, równie trafnym przykładem jest Lew Sapiecha, którego dochody z majątków królewskich i licznych dzierżaw przewyższały dochody z jego własnych majętności rodowych. W rezultacie Lew Sapiecha zaczynał kariere jako klient domu Radziwiłłów, a umierał jako kanclerz i hetman wielki litewski, oraz jeden z najbogatszych ludzi w Polsce. Ród Sapiechów stał się obok Radziwiłłów najpotężniejszym domem na Litwie41
To właśnie liczba i ranga miejsc w senacie i dygnitarii oraz ilość i wartość królewszczyzn stanowiła ewidentny wskaźnik potęgi rodów. Ogromne znaczenie miało też zebranie możliwie dużego majątku w postaci dóbr dziedzicznych, koligacje z domami senatorskimi były tym elementem, do którego rody od niedawna senatorskie dochodziły najpóźniej. Był to jednak element stosunkowo trwały: rody podupadające, które traciły dostęp do krzeseł w senacie i starostw, zachowywały wysoką rangę swych paranteli. W sumie koligacje sprzyjały tworzeniu i umacnianiu potęgi rodów, niemniej wielkie kariery osiągnięte dzięki nim zdarzały się bardzo rzadko.
Niemała także rolę w budowaniu potęgi poszczególnych rodów odgrywał dorobek zgromadzony przez pierwszego senatora (majątek dziedziczny, królewszczyzny, urzędy). Od zdolności jego potomstwa zależało utrwalenie jego dorobku. Rody, które doznały wyniesienia na przełomie XVI i XVII wieku wg opinii Józefa Gierowskiego tylko przez trzy pierwsze pokolenia utrzymywały tendencję wzrostowa. W odróżnieniu od nich przynajmniej część rodów awansujących w drugiej połowie XVII potrafiła utrwalić swą pozycję nieraz na 4 – 5 pokoleń. Teza ta odnosi się zwłaszcza do Małachowskich, Rzewuskich i Wielopolskich, gdy natomiast, np. Jabłonowscy mieli już w trzecim i czwartym pokoleniu słabe pozycje42. Możliwe, że utrzymanie ich pozycji byłoby realne jeszcze i później, gdyby nie rozbiory, które zmieniły całkowicie sytuacje i przewróciły wszelki porządek rzeczy.
Rozdział III
Krasińscy za króla Jana Kazimierza
Rodzina Krasińskich herbu Ślepowron wywodzić się miała wg legendy herbowej od Warcisława Korwina. Rycerz ten, przybyły z Węgier został przez księcia mazowieckiego Konrada mianowany najpierw marszałkiem dworu, a później głównodowodzącym jego drużyny. Warcisław po zawarciu małżeństwa z przedstawicielką rodu Pobóg, herb swój zmienił tak, że nad symbolem herbowym żony umieścił kruka z pierścieniem43, czyli w istocie herb Ślepowron złożony jest z herbów Kruków vel Korwin, tj. kruka oraz Poboga, czyli podkowy z krzyżem. Takie połączenia nie były niczym dziwnym, zwłaszcza w momencie zawieranie związków małżeńskich między rodami44. Z potomków Warcisława koniecznie trzeba wspomnieć o Chryzolmie i bracie jego – Sławomirze. Pierwszy, będący kasztelanem czerskim zasłużonym księciu mazowieckiemu Ziemowitowi III dostał od niego majątek Raszyn jako dobro dziedziczne. Natomiast jego brat Sławomir – Sławko otrzymał w 1388 roku ważne przywileje dla swego majątku Krasne w ziemi ciechanowskiej i tytułował się na nim hrabią. Wnuk jego – nazwany jego imieniem Sławko – Sławomir, jako sędzia ziemski różański otrzymał w latach dwudziestych XV wieku potwierdzenie dawnych przywilejów dla Krasnego i uwolnił je od wszelkiego podrzędnego sądownictwa. Najmłodszy z jego pięciu synów Mikołaj, stolnik ciechanowski odziedziczywszy po ojcu majątek Krasne, jako pierwszy od nazwy tej wsi pisał się Krasińskim i jak uważa Kosiński „…jest właściwym protoplastą tej znakomitej rodziny…”45. Postrzegany był jako bardzo praworządny i przedsiębiorczy, bowiem powiększył swe dobra poprzez zakup kilku folwarków. To on również był fundatorem kościoła parafialnego w Krasnem. W roku 1570 na miejsce kościółka drewnianego Franciszek Krasiński biskup krakowski wystawił murowaną świątynię. Pisze o tym W. Gawarecki w „Pamiętniku historycznym płockim”, próbując jednocześnie ustalić, czy faktycznie w Krasnem istniał kościół, zanim powstała świątynia wystawiona przez biskupa krakowskiego. Wyraża on przekonanie „..że przed wymurowaniem teraznieyszego kościoła w roku 1570 był z drzewa mimo podań pisma przekonywaią. Bo po erygowaniu nowego kościoła nie masz śladu aby była Parafia do niego nowo erygowana, przeto domniemanie ze istniała przy starym. (…) Od kogo zaś był erygowany pierwiastkowy kościół zbywa na dowodzie, lecz naypewniey od Krasińskich, którzy od kilku wieków są dziedzicami Krąsnego, a nigdy te dobra do innych familii nie przechodziły”46.
Synami wspomnianego byli: Jan, który został plebanem w Krasnem; Jakub – dzielny wojownik w wojsku króla węgierskiego Macieja i Andrzej, który ponoć „hetmanił” wojskom księcia Konrada III.
On to właśnie został dziedzicem na Krasnem. Miał dwóch synów: Mikołaja, kanonika gnieźnieńskiego i Jana, podstolego wyszogrodzkiego i sędziego grodzkiego ciechanowskiego. Jan miał liczne potomstwo, z którego dwaj synowie Andrzej i Wojciech byli założycielami dwóch gałęzi domu Krasińskich – starszej i młodszej47. Starsza gałąź Krasińskich została zapoczątkowana przez Wojciecha.
Był on posłem na kilka sejmów i kasztelanem sierpskim. W młodości przebywał na dworze cesarza Maksymiliana II Habsburga. Popierał też w czasie dwóch pierwszych bezkrólewi kandydatów rakuskich na tron Rzeczypospolitej. W 1578r. otrzymał od cesarza Rudolfa tytuł hrabiowski państwa rzymskiego. Ze względu na niechęć szlachty do tytułów cudzoziemskich nie nosił go jednak. Jego syn Mikołaj przez kilka lat również był dworzaninem cesarskim, a po powrocie do ojczyzny został najpierw stolnikiem a ostatecznie podkomorzym różańskim. Jego trzej synowie również brali czynny udział w życiu społeczno-politycznym siedemnastowiecznej Polski. Stanisław był kilkanaście razy posłem na sejm. Wreszcie jako kasztelan sierpski wszedł do senatu i w 1633 był marszałkiem trybunału koronnego. Paweł jako kanonik krakowski był sekretarzem królewskim. Natomiast trzeci syn Jan, osiągnął tylko urząd wojskiego różańskiego. Tak przebiegała kariera starszej gałęzi rodu Krasińskich w XVII wieku48.
Protoplastą młodszej linii rodu był Andrzej. Kosiński tak go scharakteryzował: „chorąży ciechanowski, wymowny i w sprawach krajowych biegły, nazywany był stałym posłem swej ziemi i w samej rzeczy był jej reprezentuntem więcej niż na dwudziestu sejmach”49. Pozostawił po sobie trzech synów. Stanisław został wojewodą płockim. Posiadał ponoć doskonała znajomość prawa, dlatego Stefan Batory powołał go do komisji, która miała przeprowadzić reformę sądownictwa. Został też pierwszym marszałkiem Trybunału Koronnego. Odegrał znaczną rolę w czasie trzeciego bezkrólewia, a w rokoszu Zebrzydowskiego utrzymał Mazowsze w wierności dla króla Zygmunta III Wazy. Stanisław z dwóch żon Małgorzaty Sobiejuskiej i Anny Michowskiej pozostawił liczne potomstwo: 7 synów i 5 córek. Wprawdzie dwóch z nich, Franciszek i Andrzej zmarli w kilka lat po śmierci ojca nie pozostawiając potomstwa, tym niemniej dobra rodowe odziedziczone przez pozostałych nie dawały im najlepszej podstawy do wielkiej kariery. Dlatego upłynąć musiało ponad 30 lat po śmierci ich ojca, zanim członek rodu uzyskał urząd senatora większego. W międzyczasie czterej pozostali przy życiu bracia wspierając się wzajemnie wspinali się powoli po kolejnych szczeblach kariery. Zgodnie z rodową tradycją szukali ogłady i protekcji na dworach Habsburgów, a zwłaszcza Wazów. Zasługiwali się władcom aktywnie uczestnicząc w życiu sejmikowym, w pracach sejmu, Trybunału Koronnego, a gdy zaczęli uzyskiwać urzędy senatorskie również w radach senatu. Wzrost możliwości ich skutecznego działania, a także prestiżu dawały im małżeństwa z przedstawicielkami rodów senatorskich: Kryskich i Szczawińskich, z bardzo dobrze usytuowaną dziedziczką fortun Noskowskich, oraz z wpływowymi na dworze Grzybowskimi. Nie bez znaczenia było też zapewne małżeństwo ich siostry Zofii z bogatym i szanowanym Mikołajem Spytkiem Ligęzą, a po jego śmierci z Krzysztofem Ossolińskim.
Za przełom dla kariery Krasińskich należy chyba uznać objęcie przez królewicza Karola Ferdynanda biskupstwa płockiego. To, że Jan Kazimierz Krasiński był ochmistrzem jego dworu, a najstarszy z braci Wojciech kanclerzem kapituły płockiej nie pozostawało bez znaczenia. Co prawda śmierć w 1644 Ludwika, kasztelana ciechanowskiego osłabiła trochę pozycję rodu, ale nie na długo.
Podczas bezkrólewia po śmierci Władysława IV mieli Krasińscy pewien udział w pogodzeniu Karola Ferdynanda z Janem Kazimierzem, który po objęciu tronu począł ich zdecydowanie forsować na ród nr 1 na Mazowszu. Przyczyniło się też do tego zapewne małżeństwo Jana Kazimierzaz A.A. de Langeron, dwórką Ludwiki Marii. Okres od potopu szwedzkiego do momentu abdykacji Jana Kazimierza był swoistym apogeum znaczenia rodu.
Najstarszy z braci ks. Prałat Wojciech, żył co prawda jeszcze do 1661 r., ale ze względu i na swój stan duchowny, a zapewne i stan zdrowia, nie przejawiał zbytniej aktywności. W każdym razie dostępne mi źródła nie odnotowują tego. Stanisława jako podkomorzy ciechanowski posłował na sejmy za Władysława IV w 1638, 1639 i 1640 r.50. Stanisław równocześnie ze swoim bratem Janem Kazimierzem, podkomorzym ciechanowskim brał udział w sejmach jako poseł z ziemi ciechanowskiej w l. 1633, 1634, 163551. Kolejny z braci Olbracht zmarł bezpotomnie ok. 1692 r., był sekretarzem króla, kasztelanem ciechanowskim w l. 1653-1654, wojewodą mazowieckim 1663 i starosta płockim. Inny z braci – Stanisław, zmarły stosunkowo wcześnie ok. 1657 r., był kustoszem poznańskim, kanclerzem i proboszczem parafii św. Michała w Płocku. Hilary zmarł bezpotomnie po roku 1652. Dominik Ludwik był chorążym płockim w 1653r., , podkomorzym płockim w 1661, kasztelanem ciechanowskim w latach 1653 – 1680, zmarł w 1713 roku. Felicjan był podkomorzym ciechanowskim, zmarł po 1713 r.52
Na temat tych przedstawicieli rodu Krasińskich mamy niewiele informacji. Byli to ludzie młodzi, dopiero rozpoczynający swe kariery polityczne, nierzadko niespodzianie przerwane wczesną śmiercią. Nie zdołali uzyskać urzędów senatorskich lub innych znaczących urzędów państwowych. Byli ta generacją, która dopiero przecierała szlaki dla następnych Krasińskich.
Założyciel sandomierskiej linii rodu Gabryel Krasiński herbu Ślepowron przeszedł do historii jako kasztelan płocki i wierszopis. Przez ponad 20 lat był senatorem Rzeczypospolitej i przez długi okres swego życia brał czynny udział w życiu publicznym. Urodził się jako syn Stanisława, wojewody płockiego i Anny Michowskiej, przypuszczalnie około roku 1606 w Krasnem. Niezwykle trudno mówić o wykształceniu Gabriela Krasińskiego, gdyż wszelkie informacje na jego temat są niezwykle skąpe. Można jednak wnioskować, że musiał skończyć co najmniej jezuickie kolegium, gdzie opanował sztukę rymotwórstwa, czego dowodem jest rymowa kronika„Taniec Rzeczypospolitej”. Zastanawiać może fakt, dość późnego rozpoczęcia kariery. Zapewne wynikało to stąd, że Gabriel dość wcześnie opuścił Mazowsze i związał się, przede wszystkim dzięki rodzinie żony z Sandomierskiem. W nowym województwie, gdzie dotąd Krasińscy nie mieli oparcia, trudno było uzyskać funkcje publiczne 9posła, deputata na Trybunał, itp.), a zasługa Rzeczypospolitej w czasie pokoju następował właśnie dzięki pełnieniu tych urzędów. Dopiero udział w wojnach kozackich i wzrost znaczenia brata Jana Kazimierza przyniosła Gabrielowi pierwszy znaczący urząd starosty. W roku 1651 otrzymał w wyniku cesji brata Jana Kazimierza starostwo nowokorczyńskie, a trzy lata później wszedł do senatu jako kasztelan płocki po śmierci starszego brata Stanisława. Gabriel brał udział w wojnach kozackich i szwedzkich, bił się w 1651 pod Beresteczkiem, w 1656 zdobywał okupowaną przez Szwedów Warszawę. W roku następnym oblegał obsadzony szwedzką i siedmiogrodzką załogą Kraków. W 1665 roku sympatyzował z rokoszaninem Jerzym Lubomirskim. Posiadając swe dobra w województwie sandomierskim czuł się związany z tym regionem i dlatego zjawiał się na sejmiku opatowskim lub na generale w Nowym Mieście Korczynie., gdzie np. w czasie bezkrólewia w lutym 1669 r domagał się skrócenia toku procesów, obniżenia ich kosztów oraz zniesienia wyderkafów53. Wspomniany już wcześniej ciekawy dla historyków pamiętnik w formie wierszowanej kroniki z lat 1655 – 69, to celowy wybór akt publicznych przeplatany własnymi przemyśleniami, uwagami i skargami. Dzieło Krasińskiego jest swoistym zapisem pięciu lat życia własnego na tle życia politycznego kraju. W związku z tym, iż w tym właśnie czasie inni Krasińscy też przewijali się przez scenę polityczną, a zwłaszcza jedną z pierwszoplanowych ról odgrywał brat Gabriela Jan Kazimierz – nie powinno dziwić nikogo, że i jemu autor poświęca sporo uwagi. Zanim jednak rozpocznie się dokładna analiza kroniki Krasińskiego, warto jeszcze nakreślić sylwetkę wspomnianego już młodszego brata Gabriela Jana Kazimierza. Wydaje się to o tyle uzasadnione, że stworzy możliwość porównania obiektywnej biografii z pełną subiektywnych ocen wersją historii widzianą oczyma brata.
Osoba nr 1 rodu był w tym czasie Jan Kazimierz, herbu Ślepowron – piąty z kolei syn Stanisława Krasińskiego i Anny Michowskiej urodzony w 1607 r54. Zdaniem rodziny i bliskich był najwybitniejszym członkiem rodziny Krasińskich, czego wyraz znajduje się na jego nagrobku, wystawionym po śmierci w marcu 1668. O jego młodości, tak jak i o młodości jego starszego brata Gabriela wiemy niewiele. Pewne jest jednak, że studia odbywał w Bazylei w 1628r., gdzie pozostawił po sobie długi sięgające 12 tys. złotych55. Przez pewien okres czasu bawił również w Norymberdze. Stosunkowo wcześnie zaczął przygotowywać się do politycznej kariery, początkowo jako dworzanin i sekretarz królów Zygmunta III i Władysława IV, oraz jako szambelan arcyksięcia Leopolda Habsburga. Miał też być na dworze królewicza Karola Ferdynanda Wazy, biskupa wrocławskiego i płockiego56.
Posłował (z ziemi ciechanowskiej) na sejmy w latach 1631, 1633 i 1634, na których sprawował różne funkcje, np. w roku 1631 pełnił funkcję deputata do trybunału Radomskiego, w 1634 roku zaś był komisarzem do zapłaty wojsku. W latach 1630 i 1634 był marszałkiem sejmiku generalnego mazowieckiego. W tym samym roku został podkomorzym ciechanowskim, a 21 I 1637 kasztelanem ciechanowskim, 10 X tego roku kasztelanem warszawskim, wreszcie w roku 1648 płockim. Wojewodą płockim natomiast Jan Kazimierz mianował Krasińskiego w roku 1650.
Krasiński uczestniczył w wielu sejmach i posiedzeniach senatu, wybierany był do różnych komisji, np. w roku 1643 był komisarzem do ceł przywozowych (indukty) i taks na towary, w 1464 był wybrany do rewizji dóbr odzyskanych od Rosji, w 1650 roku wybrano go do Trybunału Radomskiego, w 1652 był deputatem do ułożenia instrukcji dla posłów do traktatów ze Szwedami w Lubece, w roku 1658 był komisarzem do zapłaty wojsku i w 1659r. do rewizji skarbu koronnego oraz mennicy57.
W czasie „potopu” jesienią 1655 roku kierował na Mazowszu akcją przeciw Szwedom. Bronił wtedy przy ujściu Narwi do Wisły tamtejszy węzeł szlaków wodnych i lądowych. Niestety, przegrana bitwa pod Modlinem w dniu 30 IX oddała w ręce szwedzkie Pułtusk z zamkiem biskupim i całe północne Mazowsze58.
Krasiński był dwukrotnie mianowany głównym komisarzem do traktatów z Rosją, najpierw 22 maja 1656 r., a potem po raz kolejny 25 lipca 1658, ale tylko do 13 XI tego roku. Po podpisaniu pokoju w Niemieży koło Wilna (3 XI 1656) ostrzegał króla polskiego przed groźnym dla Polski zawarciem odrębnego pokoju ze Szwecją, z pominięciem Rosji. W roku 1657 przebywał z królem Janem Kazimierzem w obozie pod Krakowem, gdzie podpisał wraz z innymi senatorami antyszwedzki traktat polsko-duński zawarty 28 lipca tego roku przez Tobiasza Morstina59.
Latem 1658 roku został Krasiński podskarbim wielkim koronnym. Z urzędu tego zrezygnował jednak 10 lat później, w grudniu na rzecz Andrzeja Morstina, zniechęcony złośliwymi atakami nieprzyjaciół. Przypadek rezygnacji z kluczy podskarbińskich nie był jedyny i odosobniony. Jako podskarbi na ogół dobrze wywiązywał się ze swych obowiązków, chociaż na początku lipca 1659 roku zawarł głośny kontrakt menniczy najpierw z Tytusem Liwiuszem Burattinim, a w 1663 z Andrzejem Tymffem, przeciw czemu protestowała szlachta. W latach 1663/64 wstrzymał zalew monety wołoskiej fałszującej polska. Przez cały czas jego urzędowania bito monety z herbem Krasińskich Ślepowron. Jan Kazimierz Krasiński często uczestniczył w trudnych komisjach skarbowych, a w roku 1666 nakazał przyjmować cło tylko w złocie i srebrze. Nie jest tez tajemnicą, że pożyczał z własnych pieniędzy skarbowi państwa znaczne sumy, które w roku 1666 dosięgły dużej kwoty 368 780 18 gr60. Jednak nie ustrzegł się ataków o faktyczne bądź rzekome nadużycia. Już w 1661 roku na sejmie posłowie atakowali podskarbiego, żądając od niego przedstawienia rachunków, w których może się „tak wiele znaleźć, co by na te posły było dosyć”, twierdzono również, iż to on jest winien skarbowi ponad sto tysięcy złotych. Gdy ten zaoponował, zaatakowano go tak ostro, że się „porwał i chciał z senatu iść precz”. Jeden z posłów bełskich oświadczył złośliwie, że „chce in instanti” te kilka miesięcy odliczyć na te nagłe expensa, tylko tą konfdycję, żeby mu pan Podskarbi zaraz z podskarbiostwa ustąpił, o czym alternacja ze dwie godziny trwała61. Do sprawy defraudacji podskarbiego wracano jeszcze wielokrotnie podczas obrad tego sejmu, szukając brakujących pieniędzy na utrzymanie wojska i nie szczędząc mu złośliwości. W marcu 1661 roku posłowie odmówili Janowi Kazimierzowi zatwierdzenia rachunków, kwestionując mocno celowość wielu wydatków. Zarzucali mu niegospodarność w dysponowaniu państwowymi finansami zwłaszcza podczas traktatów oliwskich. Prawem każdego oskarżonego jest się bronić i podskarbi czynił to, starając się odeprzeć zarzuty. W takiej sytuacji część posłów wystąpiła z postulatem o powtórną, dokładniejszą kontrolę rachunków. Na tym chwilowo sprawa się zakończyła62. Powrócili do niej kilka dni później deputaci do badania rachunków podskarbiego. Wysłuchano najpierw sprawozdania Krzysztofa Rupniewskiego, który w imieniu zebranych deputatów odpowiedzialnych za kontrole rachunków państwowych
informował o wydatkach skarbowych. Te, których słuszność podważono, podskarbi zobowiązał się sam częściowo zwrócić, częściowo zaś „od tych, co brali repetere submitował się”. Prosił o kwit z wydatków poczynionych „ad menta legis lubo ex senato consulo”. Na razie jednak odmówiono mu tego i odłożono sprawę na koniec obrad sejmowych. Sam król Jan Kazimierz apelował, by zaniechać już tej kwestii, a zająć się przede wszystkim obmyśleniem formy zapłaty wojsku, jednak znaczna większość posłów nawet nie chciała słyszeć o uchwaleniu nowych podatków na wojsko63. Atmosfera wokół podskarbiego nie była przychylna. Po kraju krążyły paszkwile o Krasińskim, zarzucające mu, że wymuszał tzw. workowe – jurgielt, że zamierzał uciec z królem Janem Kazimierzem do bogatszych krajów, że wypłacał żołnierzom tylko jedną trzecią należności. Jak potem zobaczymy, bronił go mocno brat Gabriel Krasiński w swoim „Tańcu” twierdząc, że podskarbi nie kupował majątków za pieniądze skarbowe i nie przywłaszczał sobie gotówki. Długo jeszcze po śmierci samego podskarbiego sejmy i sejmiki domagały się szczegółowych rachunków od jego syna Jana Bonawentury i dopiero w 1676 zaakceptowano te kwity pod warunkiem jednak, zrzeczenia się pretensji do wierzytelności ojca ze skarbu Rzeczypospolitej w niemałej kwocie 300 tys. złotych64.
Powracając jeszcze do innych aspektów działalności Krasińskiego na forum publicznym koniecznie trzeba podkreślić, że należał on do gorliwych stronników Ludwiki Marii, zwłaszcza w jej próbach reform ustrojowych. Z tego też powodu rokując we Lwowie w 1659 roku z delegatami związku wojskowego, stawiał jako warunek asekuracji wypłaty żołdu zgodę na reformę sejmu. Był wielkim przeciwnikiem zbyt rozbudowanych swobód szlacheckich, które prostą drogą prowadziły do anarchii, stąd też gorąco wspierał Marię Ludwikę w jej projekcie zniesienia wolnej elekcji65. W 1664 roku należał Krasiński do sądu sejmowego nad Jerzym Lubomirskim, za co był prześladowany przez jego partię66.
Krasiński skupił w swoim ręku liczne starostwa grodowe i niegrodowe. W 1635 wziął starostwo grabowskie, dwa lata później płockie, nowokorcczynskie utrzymał do 1651 roku, przekazując je potem bratu Gabrielowi, w latach 1652 –60 był starostą łomżyńskim, miał w swym ręku również starostwo przasnyskie (od 1652), nowomiejskie, parczewskie, wielborskie, opinogórskie i ciechanowskie. Był tez właścicielem licznych dóbr, które systematycznie skupywał niemal do końca życia. Jego dobra ziemskie położone były głownie w ziemi ciechanowskiej i Prusach Królewskich. Niektóre z nich uległy konfiskacie przez elektora brandenburskiego w roku 165667.
Tyle o braciach Krasińskich, synach wojewody płockiego Stanisława mówią dokumenty biograficzne. Trudno podważać ich obiektywizm, choć wiele kwestii pozostaje nie wyjaśnionych, a co najmniej – budzących wątpliwości i kontrowersje. Dlatego warto zająć się wspomnianymi już wcześniej kronikami autorstwa jednego z braci, które pokażą, pewien wycinek działalności obu braci na forum publicznym. Nie trzeba dodawać jednak, że jest to obraz bardzo subiektywny i nacechowany emocjonalnie, czego nie jest w stanie ustrzec się żaden autor, a już na pewno nie szlachcic piejący o swych mężnych poczynaniach.
„Taniec Rzeczypospolitej” jest jedynym dziełem Gabriela Krasińskiego i jednocześnie jego przepustką do literatury polskiej. Niestety, o ile dzieło współczesnego mu Jana Chryzostoma Paska został wydany drukiem wraz z innymi ówczesnymi pamiętnikami w XIX w. O tyle dzieło Krasińskiego zostało niemal zapomniane. Splot mniej lub bardziej szczęśliwych wypadków doprowadził rękopis z Krasnego do XIX-wiecznej biblioteki hrabiów Tarnawskich w Dzikowie, której bibliotekarz Mycielski zainteresował nim Aleksandra Brucknera, odkrywcę „Kazań świętokrzyskich”. Dokładny opis rękopisu przez Brucknera nie zachęcił jednak wydawców do publikacji „Tańca”, a sam rękopis omal nie spłonął w czasie I wojny światowej68.
Gabriel Krasiński starał się wyposażyć swe osobliwe dzieło kronikarskie w możliwie największą ilość materiału dokumentacyjnego, co tym bardziej zaskakuje, jako, że utwór ma postać wierszowanego dialogu. Dzięki konwencji rozmowy Ziemianina (Terrygeny) z fikcyjnym podróżnikiem (Peregynem) można zidentyfikować w „Tańcu” niezwykle cenny dla historyka tych czasów materiał dokumentacyjny kolportowany na szlacheckiej prowincji. Okazuje się bowiem, że tak mało zbadane przez historyków mechanizmy kolportażu materiałów informacyjnych miały się zupełnie nieźle i mimo nieustannych kampanii wojennych system informacji działał wcale sprawnie. Kto wie, może właśnie dzięki temu mógł być napisany „Taniec Rzeczypospolitej Polskiej”.
„Sylwiczny” profil utworu przyczynia się do tego, że dzieło Krasińskiego nie zachowuje w wielu miejscach chronologicznego następstwa wydarzeń z czternastolecia 1655 – 1669. Jednak opinia profesora Brücknera jest jednoznaczna „Taniec zasługuje rzeczywiście na uwagę, nie jako dzieło sztuki, ale jako zeznanie świadka, biorącego nieraz udział w akcji samej, informującego się wszędzie, nie szczędzącego kosztów na awizy i listy. Mamy przed sobą nie epopeję, lecz pamiętnik.69.
Osobliwy jest to jednak pamiętnik. Choćby przez wzgląd na konwencję dialogu, w którym narrator, czyli Terrygena jest uosobieniem autora i wypowiada osobiste poglądy i wspomnienia Krasińskiego. Trudno mu zarzucić niewierność faktom, czy przekłamania rzeczywistości. Krasiński z cała starannością zawarł opis wydarzeń czternastu lat panowania Jana Kazimierza Wazy. Nie brakuje tu barwnych obrazów walk, obrad sejmowych i osobistych, głębokich refleksji. Dla wiarygodności jednak całego otworu jako kroniki lat minionych istotne są źródła informacji i wiedzy autora o faktach. A źródła w przypadku wiedzy Gabriela Krasińskiego o faktach historycznych są dwojakiego rodzaju. Pierwsze to osobiste doświadczenie. Należy bowiem pamiętać, że do pewnego momentu swego życia brał czynny udział w życiu publicznym kraju w różnych jego przejawach. Dlatego też opowiadając Peregrynusowi wydarzenia ostatnich czternastu lat wielokrotnie podkreśla własne uczestnictwo w nich. Tak dzieje się przy zdawaniu relacji z oblężenia Krakowa,
„Oblężenie krakowskie nie jest ci wiadome,
byś beł informowany, zacznę z tobą mowę
Jako ten, który tez tam przez szesnaście niedziel
W zimna, mrozy i śniegi zabawę swą pędzieł,…”70
Wielokrotnie jeszcze Terrygena zapewnia o prawdziwości swoich słów, jakby chciał jeszcze raz udowodnić, że jest godnym zaufania sprawozdawcą i kronikarzem. „Nie są pewnie zmyślone żadne mowy moje” – zarzeka się w opowieści. I trudno jest podważyć jego słowa, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwag fakt, że pamięć choć lubi zmieniać pewne szczegóły nie zmieni jednak porządku rzeczy głównych. O wiarygodności relacji Krasińskiego mają jeszcze świadczyć częste odwoływania się do innych postaci, jakoby one inaczej niż tak samo mówić nie miały. Nie sposób dyskutować także o prawdziwości i rzetelności zapisów opartych na informacjach z zewnątrz. Krasiński, po wycofaniu się z aktywnego życia publicznego był doskonale poinformowany o tym, co się aktualnie w kraju działo. Znakomita część jego opowieści bazuje właśnie na przekazach nowin, awizów, czy nawet całych dokumentów państwowych. Terygena sam mówi, niejako chwaląc się tym nawet:
„(..) Aleć ja już mam na to pilne oko swoje,
Aby się dowiedziało nowin ucho moje.
(…)
Peregrynus:
Wiem ja dobrze o tobie, bracie mój kochany,
Iż korespondencyje masz z wielkimi pany:
Tak dla siebie, jako też Króla Jego Mości
Miewał i sąsiadom swym udzielając tego,
W pocieszniejszych nowinach, chwaleł Boga swego.
Terrygena:
Tak ziemianin porzą[d]ny ma każdy zostawać,
Nie na kostki ni karty kosztu ma dodawać;
Gdy to w tym zamieszaniu Ojczyzny strapionej
Nowina za nowiną jedna drugą goni.
A co większa niepewne, które mózg ususzą
Do ucieczki i z domu niejednego ruszą.
To widzisz, przyjacielu i tera list do mnie.
[………………………]
Hetmana koronnego będziesz miał wiadomość”71
Terrygena, a zatem i Krasiński dostawał informacje nie tylko od hetmana koronnego. Zadziwiające jest jak bogate archiwum dokumentów musiał on zebrać. Trafiały do niego dokumenty o wadze państwowej, np. „Memoriał J.K.M. panu staroście radomskiemu powracającemu do jego mości pana Lubomirskiego dany z wyraźnej wolej J.K.M. przeze mnie księdza Mikołaja Prażmowskiego biskupa łuckiego, kanclerza wielkiego koronnego i nominata arcybiskupstwa gnieźnieńskiego die 24 junii A.D. 1666”72, jest tu także „Deklaracyja łaski Królewskiej Mości ob[y]watelom ….”73,są „punkta na sejm od Jego Królewskiej Mości podane”, które- jak mówi Terrygena : „Jako mi i z Warszawy są teraz przysłane”74. Do rąk Terrygeny trafia też dokument zawieszenia broni w wojnie z Rosja datowany na 3 listopada 1656 roku. I jest jeszcze trzecie źródło informacji – bezpośrednio z miejsc wydarzeń, z obozów wojskowych co czas pewien przybywa posłaniec, który oprócz listów zdaje jeszcze relację naocznego świadka. „A wszak w prędce usłyszym, co też dali będzie niepodobna, z obozu pewnie kto przybędzie.” Nie ma wątpliwości co do faktu, ze Krasiński chce uchodzić za bardzo wiarygodnego kronikarza. Z tego właśnie powodu cytuje w całości dokumenty państwowe i raz po raz zastrzega się mówiąc „Co powiadam to pewna, nie mam tego z siebie”75.
Jednak prawem litentiae poetica pozwala sobie Krasiński na pewne zaburzenie chronologii. Jego zapis historii to nie czyste i systematyczne kalendarium. Mnóstwo tu powrotów do czasów wcześniejszych historycznie, jak np. do wspomnień panowania Władysława IV Wazy. Często ma to miejsce na wyraźna prośbę postaci Peregryna (fikcyjna, stworzona tylko do potrzeb utworu), jak w tym przypadku:
„Peregrynus:
Pamiętasz Władysława, bracie mój kochany?
Terrygena:
Pamiętam. I to był pan jeden miedzy pany.”76.
Krasiński pozwala sobie również na małe zawirowania w kolejności przedstawiania wydarzeń mu współczesnych. Wydaje się, że w opowieści swej postępuje płynnie na przód, po czym przypomina sobie o rzeczach nie mniej ważnych i wraca do nich jeszcze, bo nie sposób je pominąć. Mirosław Korolko zauważa w niektórych partiach tekstu zachwianie proporcji chronologicznych i tłumaczy to tym, ze wielce prawdopodobne jest, że pewne materiały Krasiński późno uzyskał i wklejał je akurat tam, gdzie skończył poprzednio pisanie (np. tekst ugody polsko- moskiewskiej podpisanej 3.XI.1656 roku umieszczono w miejscu opisu początku rokoszu Lubomirskiego – 1665)77.
Jednak od samej konstrukcji utworu i wszelkich niuansów z tym związanych istotniejszy w tym miejscu jest jednak obraz, jaki wymalował swym piórem Krasiński sobie samemu, swej rodzinie i Polsce. Warto w tym miejscu o jeszcze jedną uwagę, iż Terrygena i Gabriel Krasiński to jedna postać i z cała odpowiedzialnością można zamiennie używać obu nazwisk. Wydaje się, że już wystarczająco udowodniłam, iż w tym wypadku narrator jest tożsamy z autorem.
Gabriel Krasiński jawi się jako postać bardzo świadomego Polaka. Z całą wyrazistością widzi trudną sytuację polityczną Polski. Pomimo tego, że sam jest szlachcicem gani lekkomyślne i nieodpowiedzialne poczynania szlachty, zajmującej się jedynie powiększaniem własnych swobód i przywilejów oraz dbaniem o stan własnej kiesy. Krasiński jest rozgoryczony także paraliżem władzy państwowej i panującym stanem niemalże bezprawia. Zrywane sejmy, ciągły brak porozumienia, wewnętrzne konflikty – oto, czym Polska stoi.
„Serce rosło kożdemu na wojne bezpieczne
Zwycięstwa nam bywały z nieprzyjaciół wdzięczne.
A teraz grzech sprawuje tak sprosne ucieczki;
Nie rycerzami nazwać – lękliwymi dziecki.
Teraz już i narody postronne brały,
Że nas snadno zwojować kożdej wojny miały;
I dlatego co żywo porywa się z wojną,
Łamiąc przysięgi swoje z odpowiedzią hojną”78
Krasiński z nieukrywanym żalem, złością i irytacją obserwuje bezwolność państwa Polskiego. Jest oburzony stanem polskiego wojska kwarcianego i ciągle istniejącym problemem żołdu. Każdy sejm to nowe podatki uchwalane na wojsko. Chora sytuacja doprowadza w końcu do wybijania słabszej waluty, byle tylko kwarciani zgodzili znowu pociągnąć na wojnę.
„Sejm na ich żądanie w Warszawie złożony,
Na którym na stan wszytek podatek włożony,
Nie ochraniając w niwczym prawa duchownego
Ani też wszytkich osób stanu szlacheckiego.
włożono na wojsko takowyż podatek
Pogłównego, a z reszty płaci zaś ostatek.”79
(…)
Tych czasów jako widzę, nowina nowinę
goni, a podatek zaś żadnego nie minie;
Dalichmy już pogłówne, podymne i pobór,
A przecie do zapłaty nie dołożył się wór
Żołnierzowi, zaczym zaś poborów trzydzieści.
Podymnego też dwoje, takie idą wieści,
Oprócz tych piąciudziesiąt przedtym już wydanych
I do skarbu rzetelnie także też oddanych
Trzeba dać nieomylnie i to bez odwłoki.”80
Pomimo ciągłego nakładania nowych podatków na ludność, by móc utrzymać wojsko, oczekiwania kwarcianych wciąż rosły, a perturbacje z wypłacaniem najczęściej zaległego żołdu stale wracały na obrady sejmowe. W 1661 roku doszło nawet do zawiązania związku pobożnych i świętych, co odnotowuje w swej kronice Krasiński:
„Tak polscy, jakoż i litewscy żołnierze,
podnieśli związki swoje i do tego czasu
Jest z nimi w tej zapłacie aż nazbyt hałasu”81.
Sejmy i sejmiki, które w czasach nagłych i szybkich zmian powinny sprawnie reagować prawodawczo – zwykle miały kłopoty z uchwaleniem czegokolwiek. Winna temu była sama procedura przeprowadzania obrad, która gwarantowała posłom ogromny margines swobody. Krasiński, pomimo tego, że sam wielokrotnie posłował, zdawał sobie doskonale sprawę z warcholstwa polskiego szlachcica i posła w jednej osobie, które prowadziło do ogólnej niemocy. W usta Perygryna włożył gorzką i pełną wątpliwości i ironii opinię o polskim sejmie:
„Powątpiewam o sejmie, by co z niego było.”82
I nie jest Krasiński optymistą. Obserwując rzeczywistość potrafi trzeźwo wnioskować i oceniać sytuację taką, jaką ona jest w rzeczywistości. Dlatego nie łudzi się, że nagle wszystko się ułoży, ze szlachta sporządnieje i nabierze respektu i szacunku wobec władzy królewskiej, a sejmy nagle staną się pełną godności areną rozwiązywania spraw państwowych.
„Nie spodziewam się, żeby dobrze to być miało,
Kiedy się między szlachtą wszystko pomieszało,
Sejmy są zerwane, nic się nie sprawiło.”83
Jednocześnie Krasiński, mając dość dokładny i jaskrawy obraz polskiej rzeczywistości, będąc świadomym przyczyn takiego stanu rzeczy rysuje samego siebie jako przykład poprawnego Polaka. Nie można powiedzieć, że wpada w bałwochwalczy ton, ale jednocześnie nie znajduję nigdzie ani odrobiny krytyki. Zdaje się, że Krasiński mówi – ideałem nie jestem, ale sumienie mam czyste. W czasach, kiedy w Rzeczypospolitej panuje obca, bo szwedzka dynastia nietrudno o przeciwników władzy na tronie. Wielu historyków uważa, nawet, że zaogniony konflikt miedzy szlachta polską a Wazowiczami ma właśnie takie podłoże. I w takiej atmosferze Gabriel Krasiński otwarcie reprezentuje postawę czysto regalistyczną. Bardzo ciepło i z uznaniem wspomina Władysława IV. Jan Kazimierz natomiast uchodzi w oczach Krasińskiego za władcę niemal idealnego:
„Kożdy szanował z nas poddanego swego,
Nie zażywał w pałacach wczasu królewskiego,
(…)
Dość dobry i wierny król do skonu samego,
Nie oddalał się nigdy od wojska swojego;
Opuszczony ustąpić musiał na czas trochę,
Widząc swoich poddanych animusze płoche,
A teraz stawia się jako łaskawy pan.”84
Pomimo różnych kolei losu, pomimo porażek i trudności, pomimo mniej lub bardziej trafnych decyzji podjętych przez Jana Kazimierza Krasiński nie krytykował, tylko trwał w pełnym zaufaniu i przekonaniu o słuszności wszystkiego, co robi król. Wydawałoby się, że rokosz Lubomirskiego jest tym punktem zapalnym, który może zachwiać wiarę Krasińskiego w króla. Jan Kazimierz niemalże z urzędu jest przeciwny wojnie domowej, która nic dobrego przecież przynieść nie mogła, poza jeszcze głębszym osłabieniem kraju. Krasiński natomiast sympatyzuje z Lubomirskim czego nie kryje i mówi o tym otwarcie na kartach swego pamiętnika, mówiąc o nim „cny Jerzy Lubomirski, dość mężny pachołek”85, a w innym miejscu
„Tymczasem hetman polny, Jerzy Lubomirski,
Lubo to na pozorze kreatury niskiej,
Lecz serca wysokiego i przy tym rozumu”86.
I w tym miejscu też nie dochodzi nawet do najmniejszego zachwiania swej wiary w króla, który jest na tyle wspaniałomyślny by wybaczyć Lubomirskiemu jego nieposłuszeństwo, czego dowodem jest deklaracja łaski Królewskiej Mości87.
Sam Krasiński jest w swoich oczach porządnym obywatelem, służącym dobru Ojczyzny. Oprócz tego, że bierze udział w sejmikach opatowskich (związany był z ziemią sandomierską poprzez swoje dobra) to jeszcze może się pochwalić czynnym udziałem w wojnach kozackich i szwedzkich.. Dowodem na to są obszerne relacje ze zdobywania Warszawy i oblegania Krakowa.
„Jam natenczas odjachał, przyznam ci się bracie,
Takową tu ode mnie relacyję macie.
Jednakże za powrotem na bitwe trafiłem,
Do usług Ojczyzny czasu nie chybiłem”88
Ta deklaracja następuje po dokładnym sprawozdaniu walki o okupowaną przez Szwedów Warszawę, gdzie między wierszami przewija się dyskretnie chlubna oczywistość, jakby Krasiński chciał powiedzieć – i ja tam byłem i dzielnie się biłem. W opisie oblężenia okupowanego Krakowa Krasiński już mówi wprost o swym udziale w walkach „…,zacznę z tobą mowę jako ten, który tez tam przez szesnaście niedziel w zimna, mrozy i śniegi zabawę swa pędzieł”89. Jakby to miało być mało Krasiński pozwala Perygrynusowi na niemal pochwalny pean na swoja cześć, mający potwierdzić jego zasługi i wielkiego ducha:
„Dosyć tej poniewierki pod Szwedami było,
nie tak się jako chciało pod ten czas czyniło.
Gdzie kto mógł tam uchodził, sameś jeden taki
Zostawał pod te czasy i biłeś Kozaki;
Dobywaliście szturmem, Bóg zaś dobrotliwy
Dawał ci dosyć serca, żeś został szczęśliwy.
(…)
Aleć przyznać to muszę, ta twoją odwagą
Wieleś ludzi obronił, tudzież swa powaga
Zatrzymał na swym grzbiecie i nieprzyjaciela,
Bo się ich potencyja do ciebie spędziła;
(…)
Ale i to rzecz wielka, gdyż w szturmieś tak wiele
Pozabijał Kozaków. A siedziałeś śmiele
W domu swoim, lubo to nie wyszli Szwedowie,
Ale jeszcze natenczas byli i Wegrowie.
(…)
gdybyś nie zatrzymał na sobie furyjej
Nieprzyjacielskiej, miał by dosyć mizeryjej
Kożdy i po dostatku, a ze tak się stało
Królowi i kożdemu to się podobało.
Dosiedziałeś do przyjścia króla pana swego,
Od niegoż i senatu masz pochwałę tego.”90
Ale na tym nie koniec. Krasiński skromnością chyba nie grzeszył, skoro pozwala na kolejne pochwały i uznania względem swej aktywności publicznej mimo podeszłego wieku. Wydaje się, że czuje się mocno zobowiązany do tego w obliczu niepowagi i nieodpowiedzialności większości szlachty polskiej.
„Przyznać to muszę tobie, doma mało siedzisz,
Publikami się bawisz, ustawicznie jeździsz.
Nie bardzo zdrowiu twemu w latach już podeszłych
Plagować nie wczas będzie, insza to lat przeszłych.
Co zaś względem sejmiku, że to w tej skromności
Zgodnie stanął i przy tym braterskiej miłości
Jest co chwalić, cieszyć się kożdy z tego może.”91
Analizując wspomnienia Krasińskiego trudno się oprzeć wrażeniu, że pomimo wszelkich zawirowań historii i poczynań polskiego szlachcica, żołnierza i króla czuje się on dumny z tego, że jest Polakiem. Możliwe jednak, że jest to duma człowieka, który może cośkolwiek robić dobrze, a wyższe intencje nie są już tak istotne. Jednak nawet z pobieżnej lektury wynika, że Krasiński kreuje się na wielkiego „miłośnika Ojczyzny prawego, człowieka statecznego” i jednocześnie na świadomego obywatela i zwykłego, gościnnego i przyjaznego człowieka. Chciałoby się w tym miejscu rzecz, iż z tęsknota przywołuje wzorzec Sarmaty, który jeszcze nie zdążył zbisurmanieć niczym polski szlachciura.
Koniecznie jednak trzeba podkreślić, że Krasiński zajmując się czternastoma latami historii Polskiej i życia swego nie zapomina, o innych Krasińskich, którzy również zaakcentowali swa obecność na tej krajowej arenie. Gabriel pozwala sobie na przywołanie głośnej, lecz niezbyt przydającej popularności sprawie z swego brata Jana Kazimierza Krasińskiego, którzy przez znakomitą część panowania Jana Kazimierza Wazy piastował urząd podskarbiego wielkiego koronnego. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że tam, gdzie ludzie maja do czynienia z nie swoimi pieniędzmi wiele spraw robi się nagle dwuznacznych. Tak było i w przypadku podskarbiego Krasińskiego, który został posądzony o przywłaszczenie sobie części pieniędzy skarbowych i zakup dóbr ziemskich za te pieniądze. Zarzucano mu także, że wymuszał tzw. workowe – jurgielt i zamierzał uciec z Janem Kazimierzem z kraju. Gabriel bierze w swym pamiętniku brata w obronę:
„Podskarbi zaś koronny nie jest opisany,
żeby miał zdradzać kogoś, nie dają nagany;
Tylko ich to ten mierzi tytuł workowego,
Co z dawna jurgiełt bywał pewny podskarbiego.
(…)
Wiosek też nie nakupił za podskarbstwa swego,
Ze złodziejem skarbowym, nie mówić mu tego,
Iż ten urząd na sobie zazdrosny ponosi
I dlatego uczynki takowe ponosi.
Cnota jednak kożdego zdobić zawsze musi,
Nie naśladuje innszych ani skarbu dusi.
Nie dano mu nic w rządy ani w jego ręce,
Nie podlega przymówkom, ani takiej męce
Aby go miano trapić temi wiadomości,
Kto co mówi nie z prawdy, lecz z wierutnej złości.”92
Można stawiać pytanie, dlaczego Gabriel tak broni brata? Czy faktycznie jest przekonany o jego niewinności? Czy chce w ten sposób bronić mimo wszystko dobrego imienia Krasińskich? Czy mając jednak wątpliwości próbuje je uciszyć żarliwa obroną? Nie sposób teraz odpowiedzieć na to pytanie. Fakt faktem, że postać Jan Kazimierza pojawia się jeszcze bardzo epizodycznie w kronice Gabriela. Zawsze jednak autor ukazuje ją w jak najlepszym świetle. Oto Jan Kazimierz bierze udział w traktatach z Rosją. Oto ślub jego syna Jana Dobrogosta jest wydarzeniem niemalże na skalę całego kraju, bo i król nawet bierze w nim udział. Oto nadal Krasińscy są w poważaniu, o czym świadczą słowa Terrygena;
„Dom panów Paców znaczny jest w Litewskim księstwie,
Krasińskich zaś nie mniejszy w Polskim Królestwie.”93
Niestety, jakby się Gabriel Krasiński nie starał dobrze przedstawić swego młodszego brata, to jego postać jest mimo wszystko niejednoznaczna, a kwestia defraudacji pieniędzy była analizowana przez wielu historyków. Nie ujmując w niczym kronikarskiemu pamiętnikowi Gabriela Krasińskiego należy jednak pamiętać, że to tylko pamiętnik, w którym kwestie najbliższych wywołują jednak emocje. Zwłaszcza, gdy chodzi o honor rodziny.
Historia jest jednak bezwzględna. Pisma polityczne i zapisy z obrad sejmów z lat panowania Jana Kazimierza bardzo wyraźnie rysują sylwetkę podskarbiego wielkiego koronnego. Niestety – w niezbyt korzystnym świetle. Jan Kazimierz Krasiński podskarbim wielkim koronnym został latem 1658 roku. Jego prawdziwe kłopoty zaczęły się od momentu zawarcia głośnego traktatu menniczego najpierw z tytusem Liwiuszem Burattinim w 1659 roku, a cztery lata później z Andrzejem Tymffem. Każdy z tych mistrzów-mincerzy wynalazł własny, cudowny sposób uleczenia od ręki dolegliwości Rzeczypospolitej, czyli chronicznego braku pieniędzy. W rzeczywistości jednak okazali się zwykłymi oszustami, których sfałszowane wytwory były plagą kilkudziesięciu kolejnych lat. A już na pewno stały się zmorą podskarbiego. Burattini uzyskał bowiem licencję królewską na wybijanie miedzianych szelągów o wartości 1/3 grosza. W latach 1660 – 1666 wyprodukował ich ponad 9 milionów, zasypując nimi rynek i powodując tym samym nieopisany chaos. W następnych latach wartość tzw. boratinek spadła z 1/90 do 1/800 złotego. Z kolei plan Tymffa polegał na wybijaniu srebrnych złotówek, których wartość miała być ustalana dowolnie w stosunku do wartości złotego dukata. Jego monety zawierały ilość czystego srebra o wartości zaledwie 13, zamiast 30 groszy94. Kursująca w kraju moneta niepełnej wartości stale ulegała dewaluacji, a od 1688 r. w ogóle zaprzestano bicia monet w Polsce. W takiej sytuacji nietrudno było o napięcia wszędzie tam, gdzie w grę wchodziły pieniądze, a do tego pieniądze państwowe, których w rzeczy samej za wiele nie było. Coraz częściej na zgromadzeniach sejmowych żądano od Krasińskiego przedstawiania szczegółowych rachunków – kiedy, ile i na co wydał. Coraz częściej zwoływane komisje zadawały pytanie – czy podskarbi miał prawo wyda c na to pieniądze, na co je wydał. Coraz częściej kontrole stawały się bardzo wnikliwe. Wokół podskarbiego atmosfera zrobiła się mało przyjazna, by nie rzecz wręcz podejrzliwa. Zasada ograniczonego zaufania zmieniła się w zasadę braku zaufania i podważanie wszelkich posunięć. W „Manifestacyi złych postepków, eksorbitancyj….”95 z 24. X. 1665 roku czytamy: ”…Pan podskarbi koronny czy nie przeciwko prawu i przysiędze jawnie grzeszy i abutitur96 prawa swego, kiedy ciężko zabrane z obywatelów koronnych pobory, pogłówne, akcyze (…) wydawał? Tego tam, kędy wyraźne prawo i przysięga stringit97, ale ad nutum98 dworu i inszych urzędników, jako do jm. p. hetman, jm. ks. kanclerza i inszych nie dawał. Wejźrzeć w rachunki, które i teraz czynić powinien będzie coram tota99 Republica: na co wydał i kędy co obrócił, i jeżeli według prawa?”. Na głowę Krasińskiego padały mocne zarzuty – ze zdefraudował część pieniędzy państwowych, że nie rozliczał się dokładnie, że wykorzystuje pieniądze państwowe do celów prywatnych. Innym poważnym nadużyciem zdaniem szlachty sejmującej było podpisanie zgubnych dla polskiego skarbu kontraktów menniczych. Zarzucano wręcz Krasińskiemu, ze celowo wstrzymał zalew wołoskiej monety fałszującej polską (lata 1663 i 1664)100, by dopuścic do fałszowania jej monetami szelążnymi bitymi w Polsce. Dopatrywano się oczywiście w tym jego znacznych zysków. We wspomnianej wcześniej „Manifestacyi..” zarzut ten jest postawiony dość odważnie i otwarcie. Inna wersja oskarżenia, która może już trochę zmierza ad absurdum postawiła hipotezę, że najpierw roztrwoniono skarb państwowy a fałszowane monety miały zapełnić braki w budżecie. Oskarżano Krasińskiego, że świadomie zezwalał początkowo na napływ monety wołoskiej, potem zaaprobował bicie boratyńczyków – monety, która zdaniem autora „Dyskursu o eksorbitancyjach” – tyle złego wyrządziła, „że wszytkie wojny dwudziestoletnie ledwo tyle uczyniły szkody.”101Jakby tego było mało, bicie niepełnowartościowych monet powodowało wypieranie srebra i złota z kraju. Gdzieś jednak musiało ono trafiać. Gdzie? I tu było pole do popisu dla ludzkiej fantazji. Była to jednak sprawa bardzo kontrowersyjna i często domagano się od podskarbiego wyjaśnień i rachunków. „Panowie koronni też traktowali rzeczy skarbowe i pan podskarbi w srogich był obrotach; potrzebowali, żeby stawił Tymfa – gdzie ad acerbiora verba102 przyszło i mało na tym sejmu nie zerwali. 6.V.1667”103. Czy Krasiński był faktycznie niewinny? Czy nie nadużywał swego urzędu i czy pewne mechanizmy polityki walutowej zadziałały jedynie siłą rozpędu, bo nie było innego wyjścia? Trudno teraz o tym mówić. Wiadomo jednak, że jego jedyną obroną, były przysięgi składane sejmowi, że o niczym nie wiedział „Pana podskarbiego – lubo się przysięga, że ni o czym nie wie ( w czym by godzien wiary, bo stary), na komisarzów składa, na senatus consultum, że de consensu ich wszystko się działo – w tym jednak winien, że szelągi wołoskie za dobre pieniądze skupowano, a tu niemi dopiero wojsku płaciwszy, wywoływano”104. Bronił się sam i bronił go brat Gabriel, zrzucając wszelkie pomówienia na karb złośliwości i zawiści ludzkiej. Wiele źródeł faktycznie podaje za powód jego rezygnacji ze stanowiska podskarbiego zniechęcenie złośliwymi atakami osobistych nieprzyjaciół105. Nie można jednak zignorować zapisów z obrad sejmowych i innych pism dokumentujących ówczesne życie polityczne. A prawda jednak zawsze tkwi po środku.
Synem Jana Kazimierza był Jan Dobrogost Krasiński zwany też Bonawenturą. Urodził się ze związku Jana Kazimierza i Urszuli Grzybowskiej kasztelanki lubelskiej. Wiadomo o nim na pewno, że studiował w roku 1656 w Groningem w Holandii, a dwa lata później był już w Orleanie we Francji. Na początku lat 60-tych siedemnastego wieku otrzymał od ojca starostwo łomżyńskie (z którego zrezygnował osiem lat później),a w 1668 jeszcze przasnyskie i warszawskie, a przed 68 r. otrzymał jeszcze sztumskie. W okresie wojen polsko-rosyjskiej i polsko-tatarskiej ( l. 1663 – 1667) pieszy regiment Krasińskiego cudzoziemskiego autoramentu składał z 250 do 600 ludzi i działał w Białej Cerkwi na Ukrainie. W roku 1665 Krasiński występował jako pułkownik królewski. W 1668 roku został mianowany jeszcze przez Jana Kazimierza referendarzem koronnym. W tym tez okresie Bonawentura rozpoczął działalność publiczną na sejmikach mazowieckich. Wielokrotnie na przestrzeni lat 1664 – 1678 marszałkował sejmikowi generalnemu mazowieckiemu, po 1668 roku pięciokrotnie posłował na sejmy. Brał tez udział we wszystkich elekcjach królów swego czasu.
W 1669 roku urządzał jako starosta warszawski pole elekcyjne między Warszawą a Wolą, w pobliżu Stawek i rezydencji prymasa, a z polecenia marszałka wielkiego koronnego Jana Sobieskiego przygotował swą francuską orkiestrę, teatr i balet. Dopuścił się wówczas Krasiński dużego wykroczenia, nie dopuszczając 23 maja 1669 r. generalnego sądu kapturowego do zamku warszawskiego106. Jan Antoni Chrapowicki w swoim „Diariuszu” tak odnotował to wydarzenie:
„23.Cz – Mieliśmy sądzić w Zamku, ale pan referendarz koronny, jako starosta warszawski, nie pozwolił i nie puścił pana marszałka koronnego do Zamku, ze obrażono jego pachołka piką przez wrota. Zasiedliśmy więc na wczorajszym miejscu i zaraz kazali dać rok panu staroście, a że nie stanął – uznano go in poenis legum”107. Kara opisana prawem, o której mówi Chrapowiecki to skazanie Krasińskiego na dwie niedziele wieży i 200 zł grzywny. Tłumaczenia Krasińskiego nie znalazły uznania w oczach szlachty, która go mało nie rozsiekała. Po elekcji złożył w darze królowi Michałowi 20 tys. talarów.
Na początku lat siedemdziesiątych Bonawentura wziął udział w kampanii ukraińskiej hetmana Sobieskiego na czambułu tatarskie, a w 1672 w wyprawie przeciw Turkom i Tatarom. W tym samym roku niechlubnym echem. powróciły kwestię niejasnych rachunków jego ojca, sprawującego do 1668 roku urząd podskarbiego koronnego. Krasiński nie był w stanie nic zrobić. Jego ojciec już nie żył i jedyne
co mogło usatysfakcjonować posłów to zrzeczenie się wierzytelności ojca do 300 tys. złotych ze skarbu Rzeczypospolitej. Jego kariera polityczna i wojskowa rozwijała się dość dynamicznie. Wydaje się, że w każdym trudnym momencie Rzeczypospolitej Krasiński czeka tylko na sygnał. Tak było latem 1672 roku, kiedy skierował swój regiment do zagrożonego przez Turków Kamieńca Podolskiego. Podobnie pod Chocimiem stawił regiment pieszy po 250 ludzi starego i nowego zaciągu, pod dowództwem pułkownika Jerzego Bokuma. W latach 1673 – 76 sprawował zwierzchnictwo nad chorągwią kozacką dowodzoną bezpośrednio przez por. Zberkowskiego. W roku 1674 podpisał kolejną generalną konfederacje i wszedł do komisji przy boku prymasa Czartoryskiego. Na konwokacji tego roku składał kondolencje królowej Eleonorze i domagał się kary na żołnierzy za nieobecność w obozie i za wyrządzone szkody w jego starostwie warszawskim i ekonomiach królewskich.. W 1677 Bonawentura już referendarz koronny występował jako członek komisji królewskiej dla zbadania oraz rewizji praw i przywilejów Gdańska w sporze jego ordynków z katolikami. Krasiński zawsze należał do zaufanych przyjaciół Króla Jana II, a jako stronnik francuskiej orientacji był zwolennikiem wzmocnienia władzy królewskiej. Pomimo niewątpliwych zasług dopiero jesienią 1688 objął urząd wojewody płockiego, który sprawował też jego ojciec. Bonawentura jako senator pełnił rozmaite obowiązki, m.in. w 1690 został wysłany do Królewca dla potwierdzenia traktatów welawsko-bydgoskich.
Krasiński posiadał liczne dobra w powiecie przasnyskim, ziemi przemyskiej, w ziemi ciechanowskiej, w pow. Rypińskim i stale powiększał swe dobra dokupując nowe majątki. Uchodziła za bardzo dbałego gospodarza, systematycznie prowadził księgi rachunkowe swoich dóbr, a także zakładał starannie utrzymane archiwa dominalne. Bonawentura bardzo dbał o powierzone mu starostwo warszawskie. Oprócz zwykłych gospodarskich starań stał się Krasiński mecenasem kultury i sztuki, i to nie tylko warszawskim. W samej stolicy wzniósł wspaniały pałac, zwany odtąd Pałacem Krasińskich. Uznawany jest on za najświetniejsze dzieło architekta Tylmana van Gamerena w stolicy. Majestatyczna architektura budowli wskazuje na różne zapożyczenia ze sztuki Włoch, Francji, czy Holandii, ale wszystkie te wpływy stopiły się w dzieło oryginalne i w skali europejskiej wybitne, którego ogólna koncepcja i dekoracja skłaniały się ku antykowi.108 Pałac za którym Krasiński założył wspaniały ogród nierzadko oglądał królewskich gości, a jego wyposażeniu i oprawie architektonicznej dodawał świetności liczny dwór, nadworna orkiestra, która „dziwnie dobrze przedstawiała balety, teatra i maryonety” jak powiedział sam Sobieski109.
Nie ma co ukrywać, że Bonawentura był zafascynowany modą zachodnią – nosił się głównie po francusku, a główne funkcje na jego dworze sprawowali Francuzi. Swoim artystycznym i kulturalnym ambicjom dawał wyraz gromadząc liczne dzieła sztuki, obrazy znanych mistrzów włoskich i holenderskich (Rubens, Rembrandt), galerie portretów rodzinnych oraz zasobna bibliotekę, w której zebrał niemal jedynie książki obcojęzyczne.
Należał do skupiającej się w Warszawie grupy magnatów, którą często określa się mianem „sarmatów oświeconych”. Była to elita umysłowa, dobrze oczytana zarówno w literaturze antycznej jak i we współczesnym piśmiennictwie francuskim epoki Ludwika XIV. Cecha charakterystyczną tej grupy była niekiedy dobrze skrywana pogarda dla pospólstwa szlacheckiego i jego sarmacko-barokowego stylu życia. Oczywiście, sami „oświeceni” nie byli wolni o cech sarmatyzmu. Krasiński nie był w stanie się tego nawet wyzbyć, co widać najlepiej w dekoracjach rzeźbiarskich pałacu Krasińskich – mamy tu antykizację treści i klasycyzację formy, a całości przyświeca ideał sarmackiej apologii rodu, której inspiratorem był niewątpliwie sam inwestor.110
W miedzy czasie tak aktywnego życia publicznego Jan Dobrogost ożenił się najpierw w 1667 z Teresą Chodkiewiczówną, kasztelanką wileńską. Huczne wesele bratanka musiało znaleźć swój oddźwięk w kronice Gabriela Krasińskiego, który nie kryje swej dumy z ”syna podskarbiego. Ślub i wesele były wyjątkowe, i:
„Nie trzeba się dziwować, znacznych bowiem ludzi
To małżeństwo stanęło, wie kraj o tym cudzy.
(…)
Chodkiewicza odwaga pod Chocimiem sławna
W zapomnienie nie idzie, choć jest i już dawna.
Synowica czy wnuczka w to małżeństwo weszła
Za małżonka starosty łomżyńskiego doszła
Wielkiego podskarbiego syna jedynego,
Żebyś wiedział a ten jest z domu Krasińskiego.
Król jegomość ozdobił ten akt swą bytnością.”111
Nie tylko król uświetnił uroczystość zaślubin Krasińskiego i Chodkiewiczówny. Obecni byli także wszyscy posłowie, bowiem „Wesele jej m. panny wileńskiej Chodkiewiczówny, zacnej panny, w zamku, w izbie poselskiej, gdzie był Król JM. i wszyscy, z panem starosta łomżyńskim Krasińskim, podskarbiego koronnego synem”112 się odbywało.
Dwa pokolenia. Trzy postacie. Trzy temperamenty, ambicje, charaktery. Trzy różne mentalności i trzy biografie. Łączy je wspólny mianownik czasu, miejsca, nazwiska.
Rozdział IV
Krasińscy w służbie Rzeczypospolitej
Nie trudno odważyć się na stwierdzenie, że Krasińscy jako ród odgrywali istotną rolę w życiu politycznym i społecznym siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej. Biorąc pod uwagę całą gamę tzw. okoliczności można zaryzykować hipotezę, że taka a nie inna konfiguracja i splot wydarzeń stworzyły możliwość zaistnienia i odegrania mniej lub bardziej ważnej roli w dziejach Rzeczypospolitej
Krasińscy byli niewątpliwie ludźmi nie przeciętnymi. Śledząc ich drzewo rodowe nie sposób zauważyć, że stale i wciąż piastowali urzędy państwowe, angażowali się w życie polityczne i wojskowe kraju. I co istotne – nie byli tylko i wyłącznie pionkami w tej grze, lecz często mieli liczący się, a nawet decydujący głos w sprawach kluczowych. Przyglądając się przedstawicielom pokolenia, które odegrało znaczną rolę w czasach Jana Kazimierza koniecznie trzeba powiedzieć, że przejęli oni schedę po swych poprzednikach – krewniakach. Niewątpliwie okres, na który przypadły ich życiowe role to czas niesamowicie trudny dla Rzeczypospolitej i ludzi zaangażowanych w rządzenie krajem.
Głęboki kryzys – to stwierdzenie najkrócej i najpełniej przedstawia dramatyczną sytuację Rzeczypospolitej. Pierwsza połowa siedemnastego wieku to okres zażartych konfliktów o sprawowanie przywództwa w tej części Europy. Ciągłe konflikty, wojny, walki o sukcesje, w które zamieszana była też i Polska – mocno zachwiały jej pozycją. Może rzeczywiście naszym nieszczęściem jako państwa jest nasze położenie geopolityczne – zawsze znajdujemy się w oku cyklonu europejskich konfliktów.
Jak by tego było mało, zawsze te nici konfliktów zewnętrznych zbiegną się niesamowicie z konfliktami wewnętrznymi kraju tworząc bardzo niebezpiecznie powikłany węzeł. I tak było tym razem. Trudy i napięcia stanu nieprzerwanej wojny, starć zbrojnych z Ukrainą, Moskwą, Turkami i Szwedami musiały doprowadzić do powstania ognisk zapalnych wewnątrz kraju. Podejmowane przez króla próby naprawy wad ustroju i skarbowości doprowadziły najpierw do konfliktu z sejmem, a następnie do wybuchu wojny domowej. Szlachta często odrzucała propozycje reform królewskich, które miały poprawić stan ustawodawstwa państwowego, a co za tym idzie usprawnić i uskutecznić kierowanie sytuacją wewnętrzną. Niestety – każdy medal ma dwie strony. To, co miało usprawnić kierowanie państwem musiało jednocześnie ukrócić swobodę szlachty. Trudno więc oczekiwać entuzjazmu, gdy zabiera się coś, co zostało uznane za oczywistą własność.
Na tle wydarzeń pierwszej poł. XVII postaci Krasińskich rysują się dość jasno i pozytywnie. Obiektywnie trzeba przyznać, że wszyscy trzej panowie Krasińscy zupełnie realnie i trzeźwo patrzyli na zaistniałą, dramatyczną sytuację państwa. Zupełnie realnie oceniali szanse na przyszłość i trafnie potrafili wskazać kroki ku lepszemu.
W czasach, kiedy bycie szlachcicem często łączyło się z byciem przeciwko królowi, z powodu zażartej walki o „należne” przywileje, Krasińscy jawią się jako regaliści – lojalni i wierni. Nie kwestionują posunięć Jan Kazimierza, nie próbują walczyć z koniecznością przeprowadzenia głębokich reform ustrojowych. Wręcz przeciwnie. Żywiąc głęboki szacunek i zaufanie do władcy wypełniają swe obowiązki bez względu na niechęć kół i stronnictw skupiających szlachtę. Wszyscy trzej zdawali sobie doskonale sprawę z oczywistego faktu, że Rzeczypospolitą, z jej pięknymi ideałami zgody i wolności osobistej utrzymywała przy życiu jedynie delikatna równowaga wzajemnego zrozumienia między królem i obywatelami.. Jeśli miała istnieć i funkcjonować musieli nią kierować ludzie mądrzy. I tak naprawdę wcale nie trzeba było być Krasińskimi, żeby zrozumieć te prostą, prawdziwą zależność. Trzeba jednak było być tak jak oni bardziej odpowiedzialnymi i dalekowzrocznymi, trochę dalej, niż koniec własnego płotu.
Ta świadomość i wypływające z niej konsekwentne działanie zmierzające, czy raczej mające wspomóc wprowadzenie przemian ustrojowych nie przysporzyło Krasińskim popularności wśród zapamiętałej w swej wolności szlachcie. Trudno też do końca rozstrzygnąć, czy zarzuty, jakie stawiano Krasińskiemu jako podskarbiemu wynikały tylko i wyłącznie z jego nierzetelności, czy miały jednocześnie posłużyć, jako narzędzie do usunięcia niewygodnego – zdaniem szlachty, poplecznika królewskiego? Trudno bowiem się oprzeć sugestii, po analizie tekstów źródłowych, że Krasińscy nie byli za szczególnie darzeni sympatia. Byli poważani, owszem jako urzędnicy państwowi, jednak odnosi się wrażenie, że wielu możnych w kontuszu uważało ich za zdrajców stanu szlacheckiego.
Odrzucając jednak wszelkie animozje i mniej lub bardziej irracjonalne niechęci trzeba przyznać, że na tle całego historycznego obrazu dwudziestolecia panowania Jana Kazimierza i kilku późniejszych jeszcze lat Krasińscy rysują się jako świadomi obywatele. Błędy, z których rozliczali ich współcześni wynikały po trosze ze swoistej zależności, że nie myli się tylko ten, kto nie robi nic. Ich bardzo bogate biografie życia publicznego, w którym przeplatają się wątki aktywności zarówno politycznej jak i wojskowej, świadczą o tym, że cieszyli się zaufaniem tych, którzy powierzali im odpowiedzialne funkcje i ważne zadania.
Oczywiście, można się jednak zastanawiać, co kierowało nimi tak naprawdę – czy bezstronna chęć pomocy królowi w naprawie tego, co psuło się przez lata, czy chęć odegrania własnego przedstawienia pt.: „Wielcy tego świata” na scenie, na którą zwracały się oczy wszystkich, czy może był to tylko zwykły, najprościej rozumiany lojalizm wobec władzy nadrzędnej? A może przewrotne nadzieje na załatwienie własnych interesów? Jakie jednak by owe pobudki nimi nie kierowały, nie można kwestionować oczywistego znaczenia działalności Krasińskich w życiu politycznym ówczesnej Polski. Nadstawianie własnej głowy i wystawianie się pod pręgierz opinii publicznej, która jest bardzo kapryśną damą nie należy do rzeczy przyjemnych. Jednak świadomość konieczności podjęcia pewnych zdecydowanych działań i kroków w imię dobra wyższego jest tu nie do podważenia.
Oprócz politycznego i wojskowego zaangażowania braci Gabriel i Jana Kazimierza w sprawy kraju koniecznie jeszcze trzeba podkreślić znaczenie działalności Bonawentury, który zajął się równie istotnym aspektem polskiej rzeczywistości. Oprócz niekwestionowanych talentów w dziedzinie administrowania powierzonymi starostwami, oprócz cech dobrego gospodarza powierzonych mu dóbr odznaczał się jeszcze wysublimowanym poczuciem estetyki i dużą wrażliwością na sztukę i piękno. Historycy często określają go mianem mecenasa kultury i trudno temu zaprzeczyć, skoro to właśnie dzięki jego inicjatywie powstało w samej tylko Warszawie kilka budowli autorstwa najznakomitszym architektów współczesnej Europy. To właśnie on, a nie nikt inny zakochany w malarstwie europejskim założył cenną kolekcję obrazów współczesnych mu wirtuozów pędzla i palety. Doskonale zdawał sobie sprawę z oczywistego faktu, że jedynie ludzie światli, wykształceni i oświeceni są w stanie dalej odgrywać znaczącą rolę w kierowaniu państwem, a oświecenie przecież już pukało do drzwi. Podobnie jak ojciec i wuj odżegnywał się od źle pojętej szlacheckiej wolności, warcholstwa i walki o swoje wszelkimi sposobami. Również podobnie jak ojciec i wuj był Bonawentura lojalnym regalistą, tyle tylko, że w obozie Jana III Sobieskiego. To poszanowanie władzy królewskiej, uznanie autorytetu głowy państwa pomimo wszystko – jest zadziwiające. Odnosi się nieodparte wrażenie, że Krasińscy niemal identyfikowali się z tymi, którzy swym działaniem mogli poprawić nieciekawą sytuacje państwa polskiego. Czy to zdrowy rozsądek, czy siódmy zmysł, czy głęboko zakorzeniona odpowiedzialność i patriotyzm, a może tylko poddawanie się autorytetowi zwierzchnika – tego nie wiem.
Trzej Krasińscy – Gabriel, Jan Kazimierz i jego syn Bonawentura jako wierni zwolennicy władzy królewskiej, piastujący powierzone im urzędy i funkcje z dużym zaangażowaniem i odpowiedzialnością, z perspektywy czasu zapisali najistotniejszą i najważniejszą kartę swej kroniki rodzinnej. Dwudziestoletni okres panowania ostatniego z Wazów, okres trudny, pełen konfliktów prowadzących do bardzo głębokiego kryzysu wymagał od władzy królewskiej i ludzi jej sprzyjających więcej zaangażowania niż kiedykolwiek wcześniej w dziejach Rzeczypospolitej. Istniejące warunku pozwoliły na wyzwolenie się potencjału odpowiedzialności, lojalności i konsekwencji, który drzemał w wielu. Krasińcy są tego dowodem. Podobnie jak oficerowie tonącego statku do ostatnich chwil próbujący jeszcze ratować to, co jeszcze się da.
Każdy ma w swoim życiu swój czas. Przysłowiowe „pięć minut” w przypadku rodziny Krasińskich przeciągnęło się na kilkadziesiąt lat życia jej członków. Po śmierci Bonawentury, familia Krasińskich powoli traciła na znaczeniu. Liczyła się oczywiście nadal w ciasnym światku polskiej arystokracji, lecz już nigdy później nie miała odegrać tak znaczącej roli jak to miało miejsce w połowie siedemnastego wieku.
Bibliografia
Źródła:
Chrapowicki J.A., Diariusz l. 1656 – 1664, opr. T Wasilewski, Warszawa 1978
Gawarecki W., Pamiętnik historyczny płocki, Warszawa 1828
Krasiński G., Taniec Rzeczypospolitej, Warszawa 1996
Lustracja województwa płockiego 1565 – 1789, opr. Sucheni-Grabowska A., Szacherska S.M., Warszawa 1965
Ochman–Staniszewska S., Pisma polityczne z czasów panowania Jana Kazimierza Wazy 1648 – 1668, Warszawa 1991
Opracowania
Boniecki , Herbarz, t. XII Warszawa
Brückner A., Taniec Rzeczypospolitej. Szkic historyczny,
Kraków 1899
Ciara S., Senatorowie i dygnitarze koronni w drugiej poł. XVII w., Wrocław 1990
Choinska – Mikka J., Sejmiki mazowieckie w dobie Wazów, Warszawa 1998
Davies N., Boże Igrzysko – Historia Polski, t.I, Kraków 1992
Dworzaczek W., Genealogia, Warszawa 1995
Dworzaczek W. Leszczyński Bogusław [w] Polski Słownik Biograficzny, t. XVII, Wrocław 1970
Gieysztorowa I., Cztery wieki Mazowsza. Szkice z dziejów 1526 – 1914, Warszawa
James E. Konfederacje wojska koronnego w l. 1661 – 63,
Lublin 1998
Konopczyński W. Dziej Polski Nowożytnej, Warszawa 1986
Korolko M., Gabriel Krasiński i jego wierszowany pamiętnik [w] Taniec Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1996
Kosiński A., Przewodnik heraldyczny, Kraków 1877
Kubala L., Jerzy Ossoliński, t. II, Lwów 1883
Lengnich G., Prawo pospolite Królestwa Polskiego, Kraków 1836
Maciszewski J, Szlachta polska i jej państwo, Warszawa 1969
Niesiecki K., Herbarz Polski t. V, Lipsk 1840
Ochman–Staniszewska S., Sejmy lat 1661 – 1662, Wrocław 1970
Pazyra S., Dzieje Ciechanowa i ziemi ciechanowskiej, Warszawa 1976
Przyboś A., Krasinski Gabriel [w] Polski Słownik Biograficzny, t. XV, Wrocław 1970
Przyboś A., Krasiński Jan Kazimierz, [w] Polski Słownik Biograficzny, t.XV, Warszawa 1970
Przyboś A., Krasiński Jan Dobrogost [w] Polski Słownik Biograficzny, t.XV, Wrocław 1970
Uruski S., Rodzina Herbarz szlachty polskiej t.VIII Warszawa 1911
Wagner J., Warszawa w latach potopu szwedzkiego 1655 – 1657, Wrocław 1957
Warszawa – jej dzieje i kultura, praca zbiorowa, rozdz. IV,
Warszawa 1980
Wasilewski T., Jan Kazimierz, Warszawa 1985
Zielińska T., Rody urzędami zaszczycone. Próba sondażu [w] Społeczeństwo staropolskie. Studia i szkice, t. II pod red. A. Wyczańskiego, Warszawa 1979
1 Lustracja województwa płockiego 1565 – 1789, opr. A. Sucheni-Grabowska, Szacherska S.M.,, Warszawa 1965
2 S. Ciara., Senatorowie i dygnitarze koronni w drugiej poł. XVII w., Wrocław 1990
3 G. Lengnich, Prawo pospolite Królestwa Polskiego, Kraków 1863
4 J. Maciszewski, Szlachta polska i jej państwo, Warszawa1969
5 T. Zielińska, Rody urzędami zaszczycone. Próba sondażu [w] Społeczeństwo staropolskie. Studia i szkice, t. II pod red. A Wyczyńskiego, Warszawa 1979
6 E. James, Konfederacja wojska koronnego w l. 1661-63, Lublin 1998
7 T. Wasilewski, Jan Kazimierz, Warszawa 1985
8 A. Kosiński, Przewodnik heraldyczny, Kraków 1877
9 K. Niesiecki, herbarz Plski, t. V, Lipsk 1840
10 S. Uruski, Rodzina Herbarz szlachty polskiej, t. VIII, Warszawa 1980
11 T. Wasilewski, Jan Kazimierz, Warszawa 1985, s. 8
12 W. Konopczyński, Dzieje Polski Nowożytnej, Warszawa 1986, s. 8
13 T. Wasilewski, op. cit., s. 24
14 T. Wasilewski, op. cit., s. 32
15 T. Wasilewski op. cit., s. 35
16 W. Konopczyński, op. cit., s. 17
17 J. Wagner, Warszawa w latach potopu szwedzkiego 1655 – 1657, Wrocław 1957, s. 50
18 J. Wagner, op. cit., s. 44
19E. James, Konfederacje wojska koronnego w l. 1661 –1663, Lublin 1998, s. 4
20 tamże, s. 32
21 tamże, s. 35
22 E. James, op. cit., s. 111
23 tamże, s. 212
24 tamże, s. 262
25 T. Wasilewski, op. cit., s. 57
26 T. Konopczyński, op. cit., s. 45
27 S. Ciara, Senatorowie i dygnitarze koronni w drugiej poł. XVII w., Wrocław, 1990, s. 26
28 S. Ciara, op. cit., s. 29
29 G. Lengnich, Prawo pospolite Królestwa Polskiego, Kraków 1836, s. 220
30 L. Kubala, Jerzy Ossoliński, t.II, Lwów 1883, s. 158 – 159
31 S. Ciara op. cit., s.34
3232S. Ciara, op. cit., s. 38
33 J. Maciszewski, Szlachta polska i jej państwo, s. 189
34 T. Zielińska, Rody urzędami zaszczycone. Próba sondażu [w] Społeczeństwo staropolskie. Studia i szkice, t. II, pod red. A. Wyczańskiego, Warszawa 1979, s. 205
35 W. Dworzaczek, Leszczyński Bogusław [w] Polski Słownik Biograficzny, Wrocław 1970 t. XVII, s. 108
36 Lustracja województwa płockiego 1565 – 1789, wyd. A. Sucheni-Grabowska i S.M. Szacherska, Warszawa 1965, s. 82 – 95
37 tamże s. 95 -96
38 tamże, s. 98 – 99
39 Lustracja województwa płockiego, op. cit., s. 96 – 98
40 J. Maciszewski, op. cit., s. 186
41 J. Maciszewski, op. cit., s. 188
42 Zielińska, op. cit., s. 155 – 157
43 K. Niesiecki, Herbarz Polski t. V, Lipsk 1840 s. 365
44 A. Kosiński, Przewodnik heraldyczny Kraków 1877, s. 24
45 A. Kosiński, op. cit., s. 25
46 W. Gawarecki, Pamiętnik historyczny płocki, Warszawa 1828 s. 100
47 S. Uruski Rodzina Herbarz szlachty polskiej t.VIII Warszawa 1911, s. 26
48 nie jest to oczywiście koniec tej linii rodziny Krasińskich, lecz poprzez wzgląd na klauzule czasowe, o których mowa w temacie pracy nie widzę potrzeby rysowania dalszego drzewa rodowego Krasińskich
49 A. Kosiński op. cit., s.391
50 J. Choińska – Mikka, Sejmiki mazowieckie w dobie Wazów, Warszawa 1998, s. 169
51 tamże, s. 167
52 W. Dworzaczek, Genealogia, Warszawa 1959, tabl. 136
53A. Przyboś Krasinski Gabriel [w] Polski Słownik Biograficzny, t. XV, Wrocław 1970, s. 174/75
54 Boniecki, Herbarz, t.XII, s. 195
55 A. Przyboś, Krasiński Jan Kazimierz [ w] Polski Słownik Biograficzny, t. XV,
Wrocław 1970, s. 179
56 tamże s.179
57A. Przyboś, op. cit., s. 179
58 I. Gieysztorowa Cztery wieki Mazowsza. Szkice z dziejów 1526 – 1914, Warszawa, s.76
59 A. Przyboś, op. cit., s.179
60 A. Przyboś, op. cit., s. 179
61 S. Ochman – Staniszewska, Sejmy lat 1661 – 1662 Wrocław 1970, str. 198
62 S. Ochman – Staniszewska, op. cit. s.209
63 S. Ochman – Staniszewska, op. cit. s. 211
64 A. Przyboś, op. cit., s.179
65 A. Kosiński, op. cit., s. 393
66 tamże s. 393
67 A. Przyboś, op. cit., s. 180
68 M. Korolko Gabriel Krasiński i jego wierszowany pamiętnik [w] Taniec Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1996
69 A. Bruckner, Taniec Rzeczypospolitej. Szkic historyczny, Kraków 1899, s. 18
70 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, rozdz. 18, w.1 – 5 str. 32
71 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, rozdz. 21. W. 9 – 27, s. .37
72 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s. 177
73 tamże, s.192
74 tamże, s.153
75 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s.159
76 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s.161
77 M. Korolko, op. cit., s..IX
78 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s. 19
79 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s.52
80 tamże, s. 57
81 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s.59
82G. Krasiński Taniec Rzeczypospolitej , s.156
83tamże, s. 169
84 G. Krasiński op. cit., s. 15
85 tamże, s.33
86 tamże, s. 49
87 tamże, s.192
88 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s.29
89 tamże, s. 32
90G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s. 212
91tamże, s.142
92 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s. 63
93 tamże, s.231
94 N. Davies, Boże Igrzysko. Historia Polski t. I, Kraków 1992, s.615
95 S. Ochman-Staniszewska, Pisma polityczne z czasów panowania Jana Kazimierza Wazy
96 używa, tu: nadużywa
97 zobowiązują
98 na rozkaz
99 rozliczyć publicznie
100 A. Przyboś Krasiński Jan Kazimierz, [w] Polski Słownik Biograficzny, t.XV, Warszawa 1970,
101 S. Ochman-Staniszewska. Pisma Polityczne z czasów panowania Jana Kazimierza Wazy
102 do wymiany ostrych słów
103 J.A. Chrapowicki, Diariusz l. 1656 –1664 Warszawa 1978, s. 317
104 S. Ochman – Staniszewska, Pisma polityczne z czasów…. t. III. Wrocław 1991
105 A. Przyboś, op. cit., s.179
106 A. Przyboś, Krasiński Jan Dobrogost [w] Polski Słownik Biograficzny, t.XV, Wrocław 1970,
s. 180
107 J.A. Chrapowicki, op. cit., s.492
108 Warszawa – jej dzieje i kultura, praca zbiorowa, rozdz. IV, Warszawa 1980, s.138
109 A. Przyboś, op. cit., s.181
110 Warszawa jej dzieje i kultura, op. cit., s. 152
111 G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej, s.231
112 J. A. Chrapowicki, op. cit., s.311